„Onkologia w pandemii”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Jesteśmy obecnie tuż przed apogeum piątej fali pandemii wirusa Covid -19. Choroby która mimo tego że od dwóch lata atakuje społeczności na całym świecie dalej jest przez niektórych kwestionowana, co do istnienia , przebiegu sposobu zapobiegania i leczenia. Można nie wierzyć w skutki COVID 19 ale liczba ponad 100 tysięcy zgonów więcej porównując rok do roku, nie wzięła się znikąd. Na uwagę zasługuje fakt iż wirus ma charakter globalny a wiec występuje we wszystkich krajach na świecie. Nie wszędzie jednak przynosi takie same smutne skutki. Są kraje które miały wystarczająco  dobrze zorganizowany system opieki  zdrowotnej aby zmierzyć się już z pierwsza falą wirusa, racjonalnie i skutecznego  podejść do problemu  szczepień osiągając bardzo wysoki wskaźnik wyszczepień i w konsekwencji kolejne fale nie powodowały w tych społecznościach, aż tak dramatycznych liczby zgonów. Ale są niestety też i takie które sobie z tym kompletnie nie poradziły. Do krajów tych należy niestety Polska. Kolejne fale epidemii pokazały nie przygotowanie do zarządzania kryzysowego, brak instytucji odpowiedzialnej za realizacje polityki zdrowotnej w czasie zagrożenia, brak instytucji koordynującej całość działań niewydolność Sanepidu i całkowity paraliż wojskowej służby zdrowia. Doszło więc do paraliżu systemu opieki zdrowotnej, gdzie łózka szpitalne służące do tej pory jako lecznicze dla poszczególnych specjalności zostały przekształcone w Covidowe. Personel zajmujący się do tej pory  leczeniem cukrzycy czy  chorobami krążenia czy schorzeniami neurologicznymi został przesunięty na front walki z wirusem. Niestety inne choroby nie czekały- ona również jak to bywa w naturze rozwijały się ,tylko niestety diagnozowane były zdecydowanie później lub w ogóle. Szczególnie widoczne było to w onkologii gdzie nawet chybionymi decyzjami administracyjnymi wręcz wstrzymano prowadzenie programów profilaktycznych: raka piersi, raka jelita grubego i cytologii. Na kilka miesięcy pozbawiono setki  tysięcy Polaków wczesnej diagnostyki. Prawdą jest że działo się to przy pierwszej fali i przy kolejnych falach nie było już takich zakazów ale piętno bagatelizowania profilaktyki w odbiorze społecznym zostało zachowane i utrwalone. Frekwencja w tych programach spadła niewiarygodni i bardzo trudno będzie ją odbudować. Nie oszukujmy się,  te nowotwory się rozwijają w organizmach Polek i Polaków ale zostaną wykryte zdecydowanie później i szanse na ich skuteczne leczenie spadną radykalnie. To jest proces którego naprawienie będzie trwało latami. Jako praktyk miąłem możliwość obserwować te niebezpieczne zjawiska na co dzień Widziałem też skutki nieracjonalnie stosowanych teleporad gdzie pacjenci zgłaszający objawy wymagające co najmniej diagnostyki obrazowej byli leczenie zachowawczo przez telefon. Te chrypki, te zmiany zapalne po kilku miesiącach okazywały się nowotworami niejednokrotnie bardzo zaawansowanymi. Pewnie że nie należy wylewać też dziecka z kąpielą i likwidować teleporady, bo mogą być ona bardzo przydatne choćby przy omawianiu wyników badań diagnostycznych ale z drugiej strony nie można leczyć pacjenta nie widząc go. Naukowcy brytyjscy analizując te zjawiska w pandemii wykazali że dla takich nowotworów jak rak trzustki, krtani,  rak jekita grubego, przełyku, płuca, wątroby, pęcherza moczowego- trzymiesięczne opóźnienie diagnozy i rozpoczęcia leczenia to 10% spadek szans na wyleczenie. Przy sześciomiesięcznym opóźnieniu to już 30% mniej szans na skuteczną terapię.

W przypadku chorych przed 60. r.ż. odroczenie diagnostyki onkologicznej nawet o stosunkowo krótki czas (2 miesiące) okazało się znacznie groźniejsze niż potencjalna infekcja koronawirusem. Tylko w  przypadku chorych po 70. r.ż. i niektórych nowotworów o dobrym rokowaniu (np. raki gruczołu krokowego, jądra, tarczycy) lub bardzo agresywnych (trzustka, wątroba) ryzyko związane z infekcją przewyższało korzyść z szybkiego rozpoznania nowotworu. Ocena wpływu pandemii koronawirusa na wyniki leczenia onkologicznego jest niezwykle złożona, a jednoznaczne dane na ten temat będą prawdopodobnie dostępna za 10 lub więcej lat. Wtedy poznamy skutki uboczne infekcji i konsekwencje destabilizacji układu immunologicznego. Opracowane przez autorów artykułu dane wskazują jednak, że odroczenie diagnostyki onkologicznej u młodszych chorych jest niedopuszczalne i niesie ze sobą straszne konsekwencje. 

W przypadku chorych po 70. r.ż. ryzyko związane z infekcją koronawirusem, może przewyższać korzyści z szybkiej diagnozy, szczególnie w przypadku niektórych  bardzo agresywnych nowotworów. Osobną kwestią pozostają finanse ochrony zdrowia. Dwuletnia pandemia pochłonęła ogromne środki finansowe związane choćby z zakupem dodatkowego sprzętu wspomagającego oddychanie, wydatków na nowe zespoły transportowe środki ochrony i dezynfekcji nadgodziny dla przeciążonego personelu. Ale to nie wszystko, czekają nas jeszcze późne następstwa pandemii w postaci powikłań wczesnych które już są widoczne i niosą ze sobą wzrost osób z niewydolnością oddechową, krążeniową różnego typu schorzeniami układu immunologicznego. Są to koszty materialne i nie materialne jak na przykład wypalenie zawodowe personelu medycznego i zmiana ich podejścia do dodatkowych zadań które przestają już być atrakcyjne nawet  dla młodych adeptów sztuki medycznej. Mój olbrzymi niepokój budzi to co  się będzie działo w profilaktyce onkologicznej która od lat była nie dość że fatalnie zorganizowana to do tego jeszcze bardzo słabo finansowana. Dość powiedzieć że w porównaniu z liczbą ludności, wydatki na opiekę profilaktyczną w 2018 r. najwyższe były w: 

 Szwecji (165 EUR na mieszkańca), Finlandii (152 EUR na mieszkańca),Niemczech (148 EUR  na mieszkańca) i Holandii (146 EUR na mieszkańca), natomiast najniższe w Rumunii i na Słowacji (po 8 EUR na mieszkańca). Według danych Komisji Europejskiej w zestawieniu tym Polska zajmuje 5. miejsce od końca (19 EUR na mieszkańca).

W czasie potężnego niedoboru finansowego z jakim przyjdzie się nam zmierzyć istnieją uzasadnione obawy związane z tym, że po raz kolejny profilaktyka będzie ofiarą działań doraźnych mających załatać niedobory w budżecie zdrowia. 

Zmieniła się niestety na niekorzyść świadomość Polaków, co do problemów zdrowia. Lekceważenie nakazów i zakazów , nieracjonalny stosunek do szczepień wsparty brakiem determinacji rządu w tym zakresie, doprowadził do blisko 50% populacji osób nie zaszczepionych. To są osoby które w znacznej swojej masie „wiedzą lepiej”, nic dla nich nie znaczy Evidence Base Medicine EBM, a więc zasady którymi kieruje się pracownik medyczny czyli medycyna oparta na faktach, na dowodach naukowych. Liczy się wolność moja własna i brak odpowiedzialności za resztę społeczności. To jest też grupa ludzi, która będzie miała za nic zalecenia co do badan profilaktycznych i unikania czynników ryzyka mogących powodować choroby cywilizacyjne. Niejednokrotnie rozmawiałem z ludźmi którzy nie dość że się nie szczepili to jeszcze nie przestrzegali  zasad minimalnego dystansu i dezynfekcji. Bardzo często padało hasło  o zmowie „Big Farmy” /wielkich koncernów farmaceutycznych/ która jest zainteresowana tym, aby sprzedać jak najwięcej szczepionek i na tym zarobić Myślę że każdy z czytelników spotkał się z takimi opiniami. Gdyby zwolnic rozum i pójść tym tropem to Big Farma powinna być zainteresowana tym  aby zachorowań było jak najwięcej bo to nie szczepionki kosztują najwięcej ale leczenie nieszczepionych. Przeanalizujmy to: i tak cena za tzw. szczepionkę oxfordzką firmy AstraZeneca ma wynosić 1,78 euro (prawie 8 złotych). Szczepionka Johnson & Johnson to koszt 8,50 dolara (ok. 30 złotych) , Sanofi / GSK – 7,56 euro (ok. 33 zł). Preparat opracowany przez BioNTech / Pfizer ma kosztować 12 euro (ok. 53 złotych), CureVac 10 euro (ok. 44 złotych), a cena za szczepionkę Moderny to 18 dolarów (ok. 65 złotych). Biorąc pod uwagę, że świat i Polska szczepi się różnymi szczepionkami to można przyjąć że koszt jednej dawki bez względu na producenta to średnio 30 złotych. Obecnie podano ponad 8 miliardów dawek. Od początku pandemii zachorowało blisko 370 milionów ludzi z których zmarło ponad 5 i pół miliona osób. Zakładając, że każdy  z nich najpierw był leczony ambulatoryjnie gdzie średni koszt terapii wynosi w warunkach polskich 400 zł. Dla części z tych chorych to nie koniec choroby. Leczenie okazuje się nieefektywne i trzeba je kontynuować w szpitalu tak się dzieje średnio w przypadku 15 %chorych .Średni czas pobytu pacjentów na Oddziale Intensywnej Terapii w przypadkach ciężkiego przebiegu COVID-19 przekracza 24 dni. Doba pacjenta w OIT to przeciętnie ok. 4,8 tys. zł. Należy doliczyć konieczność zużycia wysokospecjalistycznego sprzętu zużywanego podczas prowadzenia terapii w OIT, np. za oksygenator do zestawu ECMO trzeba zapłacić 20 tys. zł. Biorąc to wszystko pod uwagę, średni koszt leczenia jednego pacjenta przekracza grubo 100 tys. zł. Przy zajętych 10-15 tysiącach łózek każdego dnia tylko w naszym kraju to kwoty robią wrażenie nawet dla matematycznego gamonia. Kolejny „argument” to- nie będę uczestniczyć w” eksperymencie medycznym”. Daj nam Boże takie eksperymenty. Nie ma w tej chwili leku który byłby stosowany na tak masową skale i był jednocześnie monitorowany pod kątem zdarzeń niepożądanych. To fakt że wirus mRNA wykorzystywany do produkcji szczepionek jest nowym produktem ale produktem badanym już od ładnych kilku lat i co więcej istnieją doniesienia o możliwości wykorzystania go w produkcji szczepionek przeciwko różnym nowotworom. Czy wtedy też będziemy negować ich wartość i mówić o eksperymencie?

Autor: Dr n.med. Dariusz Godlewski – onkolog radioterapeuta, specjalista zdrowia publicznego. Pomysłodawca i założyciel Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów w Poznaniu. Jest autorem i współautorem kilkudziesięciu publikacji i wystąpień z zakresu epidemiologii nowotworów, genetyki onkologicznej i zdrowia publicznego. Jest także inicjatorem oraz realizatorem szeregu programów i kampanii profilaktycznych realizowanych zarówno w Wielkopolsce jak i na terenie całego kraju. Od wielu lat prowadzi wykłady z zakresu epidemiologii i profilaktyki nowotworów złośliwych, zwłaszcza raka piersi, dla lekarzy i studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Jest również założycielem Społecznej Fundacji „Ludzie dla ludzi” oraz doradcą medycznym Federacji Stowarzyszeń Amazonki. 

„Lekarze w pandemii”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Medycy są przemęczeni, sfrustrowani, pracują bez wsparcia administracyjnego i psychicznego. Coraz częściej stają się ofiarami hejtu. Lekarze – specjaliści myślą o odejściu z zawodu, ograniczeniu aktywności zawodowej, młodzi lekarze chcą wyjeżdżać z kraju. Ponad 20% czynnych w Polsce lekarzy to emeryci – kondycja polskiej kadry medycznej w drugim roku pandemii jest fatalna.

Tekst powstał na podstawie raportu z badań „Ostatni zgasi światło” nt. nastrojów polskich lekarzy w pandemicznej rzeczywistości, opublikowanego w grudniu 2021 roku przez Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz Alertu Zdrowotnego: Zawody medyczne i inne zawody ochrony zdrowia w świetle pandemii COVID-19, przygotowanego przez Open Eyes Economy Summit..

Polska zajęła 32 miejsce na 35 ocenianych krajów – w rankingu Euro Health Consumer Index, oceniającym europejskie systemy opieki zdrowotnej. Mamy jeden z najniższych w Europie wskaźników zatrudnienia w poszczególnych grupach zawodów medycznych: 2,4 lekarzy/1000 mieszkańców (średnia OECD 3,5/1000), 5,1 pielęgniarek/1000 mieszkańców (średnia OECD 8,8/1000). Średni wiek lekarza w Polsce – 50,2 lata, lekarza specjalisty 54,2. Średni wiek pielęgniarki – 52,6 lat; a położnej 50,4. Mamy niekorzystną relację personelu pielęgniarskiego do lekarskiego; w Polsce przypada 2,1 pielęgniarki na 1 lekarza, w Niemczech na jednego lekarza przypada 3 pielęgniarki, (średnia OECD 2,7). Kształcimy za mało medyków, wskaźnik absolwentów studiów medycznych w Polsce to 11 osób na 100.000 mieszkańców, przeciętnie w krajach OECD – 13,1, w Czechach – 17,1.

Pandemia COVID-19 odsłoniła dramatyczny deficyt kadr medycznych w Polsce i pokazała, jak ogromną rolę dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów odgrywają medycy oraz sprawna organizacja ich pracy. 

Zdaniem samych lekarzy, niedobory personelu w ochronie zdrowia prowadzą do przepracowanie pracowników medycznych, uważa tak 71% badanych, wpływają na jakość udzielanych świadczeń (54%), a w dalszej kolejności decydują o dostępności do nich 43,8% wskazań. 

Ile pracuje polski lekarz?

Polscy medycy: lekarze, pielęgniarki położne, ratownicy medyczni pracują najczęściej wieloetatowo, w kilku podmiotach leczniczych. Średnia liczba miejsc pracy lekarza wynosi – 1,91, lekarza dentysty – 1,3, pielęgniarki – 1,62, położnej – 1,71.

Według Dyrektywy Unii Europejskiej z 2003 r. lekarz nie powinien pracować ponad przyjęty czas pracy ustalony na 48 godz. tygodniowo. Tymczasem ponad połowa badanych lekarzy (52%) pracuje zdecydowanie dłużej niż 10 godzin dziennie. Przeciętny tygodniowy czas pracy lekarza to: 

– do 40 godzin tygodniowo 26% lekarzy (w badaniu wzięli udział czynni lekarze emeryci do 88 roku życia); 

– 41-50 godzin w tygodniu pracuje 22% lekarzy; 

– 51-60 godzin tygodniowo spędza w pracy 21% badanych; 

– 61-70 godzin w ciągu tygodnia pracuje 15% badanych:

– 71-80 godzin tygodniowo pracuje 8% lekarzy;

– powyżej 80 godzin w tygodniu spędza w pracy 8% lekarzy.  

Tydzień pracy lekarzy jest na ogół dłuższy niż lekarek. Mężczyzn, pracujących 71-80 godzin lub ponad 80 godzin w tygodniu jest dwa razy więcej niż kobiet. I odwrotnie – kobiet pracujących krócej (do 40 godzin tygodniowo) jest blisko dwa razy więcej niż mężczyzn (odpowiednio 33% i 18%).

Ile zarabia polski medyk?

Wieloetatowość, przepracowanie lekarzy związane są nie tylko z niedoborem kadry medycznej, ale przede wszystkim z pieniędzmi. Niski poziom wynagrodzeń jest też ciągle wskazywany jako główny motywator i przyczyna migracji kadr medycznych. 

Pomimo wzrostu wynagrodzeń w ochronie zdrowia, etatowe wynagrodzenie polskiego lekarza specjalisty, jest najniższe w krajach OECD  i wynosi 1,4 średniej krajowej brutto. Wskaźnik ten w krajach, które znajdują się w czołówce rankingu, wynosi 5 średnich krajowych. Lekarz specjalista, pracując na jednym etacie, zarabia tam pięć średnich krajowych. 

Myśląc o pracy na jednym etacie, polski lekarz chciałby zarabiać: specjalista – 16 000 zł brutto, rezydent – 10 000 zł, a stażysta – 5 000 zł. 

Według ekspertów, wzrost wynagrodzeń powinien mieć charakter systemowy i objąć wszystkie grupy zawodów medycznych. Płace, w poszczególnych grupach powinny być uzależnione od kompetencji i odpowiedzialności. 

Ważne jest zabezpieczenie wprowadzenia kosztu pracy do wyceny procedur medycznych. Wprowadzane do tej pory podwyżki płac, na ogół były odpowiedzią na akcje protestacyjne poszczególnych zawodów medycznych i niedostosowane do zawodowej i specjalistycznej „siatki płac” w całym sektorze, co w konsekwencji prowadziło do kolejnych napięć i konfliktów w zespołach pracowników. 

Biurokracja, brak wsparcia i dobrej organizacji pracy

Niedobory wysoko wykwalifikowanego personelu medycznego skutkują obniżeniem jakości usług i pogorszeniem dostępności do świadczeń. Pandemia pokazała jak ważna jest modyfikacja zadań i ról, aby maksymalnie wykorzystać medyczne kwalifikacje personelu i odciążyć medyków od czynności administracyjnych i działań niemedycznych.

Pandemia utwierdziła lekarzy w przekonaniu o konieczności wprowadzenia do systemu zdrowotnego w Polsce zawodu asystenta lekarza i sekretarki medycznej. Wsparcia w zakresie czynności medycznych, lekarze oczekują za to, przede wszystkim od pielęgniarek i położnych (48,5% odpowiedzi), których samodzielność powinna być poszerzana. 

Lekarzom przyniosłaby satysfakcję praca zapewniająca rozwój specjalistyczny w ramach szkoleń organizowanych poza miejscem pracy (50%); praca, która wykonywana jest na dobrze przygotowanym stanowisku pracy (47%) oraz praca charakteryzująca się autonomią (41%).

Agresja i hejt – pandemiczne doświadczenie lekarzy 

Lekarze coraz częściej padają ofiarą hejtu i agresji. W badaniach przeprowadzonych w 2020 roku, z agresją i hejtem spotkało się 27% lekarzy i lekarzy dentystów. Rok później, w 2021 roku, już prawie połowa badanych medyków zetknęła się z negatywnymi, agresywnymi komentarzami lub zachowaniem, skierowanym do nich bezpośrednio lub osób im bliskich. 

Hejtu częściej doświadczały osoby zatrudnione w szpitalach i lecznictwie zamkniętym (53,7%) oraz młodzi lekarze. Ponad 60%, biorących udział w badaniu lekarzy rezydentów, doświadczyło hejtu w czasie pandemii. Problem ten dotknął także większość stażystów (56,5%). Lekarze spotkali się z agresją bezpośrednią oraz hejtem w Internecie. Najczęściej zachowania takie dotykały bezpośrednio lekarzy (88%), ale część badanych wskazywała, że hejt dotyczył również osób im bliskich: dzieci (7%), innych członków rodziny (5%), znajomych (9%). Lekarze najczęściej byli wyzywani, obrażani ale pojawiły się także ataki w postaci: trudności z zapisaniem dzieci do przedszkola lub szkoły, niszczeniem mienia (3%), a nawet bezpośrednimi napaściami. 

W opinii badanych przyczyną hejtu był zazwyczaj: brak szacunku dla personelu medycznego, uważało tak 76% badanych, roszczeniowość pacjentów (69%), przeświadczenie napastników o swojej bezkarności (65%) oraz napięcia psychiczne wywołane niepewnością i strachem spowodowanymi pandemią (42%). W znacznie mniejszym stopniu zachowania agresywne przypisywano problemom psychicznym napastników (17%).

Według autorów „Alertu Zdrowotnego” w Polsce „zabrakło wyraźnego przeciwdziałania dyskryminacji pracowników medycznych w trakcie pandemii i kreowania wizerunku kompetentnego medyka, walczącego z epidemią i wymagającego wsparcia. Działania na rzecz kreowania dobrego stosunku do medyków są w Polsce konieczne, ponieważ proces ten został zakłócony przez nieodpowiedzialne zachowania wielu osób”.Pogarszająca się kondycja psychiczna lekarzy w pandemii

Wyniki badań pokazują, że zwiększa się częstość występowania lęku i zaburzeń stresowych wśród personelu medycznego w trakcie pracy w warunkach pandemii. Medycy mają symptomy wyczerpania psychicznego i fizycznego. Szacuje się, że nawet 60% lekarzy i pielęgniarek pracujących przy pacjentach zakażonych SARS-CoV-2 cierpi na zespół wypalenia zawodowego. 

W omawianym badaniu z 2021 roku, zdecydowana większość lekarzy (58%) uznała, że praca w stanie epidemiologicznym wpłynęła negatywnie na ich kondycję psychiczną. Rok wcześniej taki negatywny wpływ zauważyło 35% badanych. Widać wyraźnie, że im dłużej medycy pracują w warunkach pandemii tym pogorsza się ich samopoczucie i zdrowie psychiczne. 

Praca w czasie epidemii najmocniej wpłynęła stan psychiczny rezydentów. Aż 72% młodych lekarzy odczuło pogorszenie własnej kondycji psychicznej w 2021 roku. W przypadku specjalistów oraz stażystów negatywny wpływ na własne samopoczucie psychiczne odczuł co drugi badany (odpowiednio 54% i 53%). Lekarki częściej dostrzegały pogorszenie własnej kondycji psychicznej ( 64% ), niż lekarze. Jednak i w grupie mężczyzn negatywny wpływ pracy w pandemii, na samopoczucie odnotowała ponad połowa (52%) badanych. 

Analizując dane dotyczące emocji i stanów towarzyszących lekarzom podczas pandemii, można wyraźnie zauważyć, destrukcyjny wpływ pracy w warunkach pandemicznych na  kondycję psychiczną.

Respondentów, w badaniu z 2020 roku i 2021 roku, poproszono o wskazanie pięciu najczęstszych emocji i stanów, które towarzyszyły im podczas pandemii. Na pierwszym miejscu lekarze stawiali obawę o życie i zdrowie bliskich.  

Blisko połowa badanych lekarzy odczuwała przeciążenie psychiczne, silny stres lub napięcie psychiczne (45%). 

Co trzeciemu lekarzowi towarzyszył niepokój, przemęczenie fizyczne lub napięcie fizyczne (37%). Bezradność odczuwało 35% respondentów, a niechęć do kontynuowania pracy 31% badanych. W porównaniu do badania z roku 2020 zmiany widoczne są przede wszystkim w następujących wymiarach: 

– przeciążenie psychiczne, silny stres, napięcie psychiczne (+15); 

– przemęczenie fizyczne, napięcie psychiczne (+21); 

– bezradność (+13); 

– niechęć do kontynuowania pracy (+15). 

Wyniki badań wskazują, że im dłużej trwa pandemia tym bardziej pogarsza się stan zdrowia psychicznego lekarzy. Na poziomie systemowym zabrakło realnego wsparcia psychologicznego dla personelu medycznego. Inicjatywy w zakresie 

zapewnienia opieki psychologicznej personelowi walczącemu z pandemią samorządy zawodowe. Jest to wsparcie niewystarczające. Personel medyczny powinien mieć możliwość uzyskania fachowej pomocy zarówno w miejscu pracy, jak i poza nim. W systemie wzmocniona być powinna rola psychologów współpracujących z kadrami medycznymi. 

Co po pandemii?

Niemal 70% badanych lekarzy, planuje zmiany w swojej aktywności zawodowej po pandemii. Aż 34% lekarzy myśli o ograniczeniu aktywności zawodowej, 12% chce wyjechać za granicę, tyle samo osób myśli odejściu z obecnego miejsca pracy, a 8% badanych rozważa całkowite odejście z zawodu. 

Pandemia najbardziej „dała w kość” najmłodszym lekarzom – rezydentom. Część młodych medyków była zmuszona wydłużyć specjalizację w wyniku pandemii, część zaczęła praktykować medycynę w czasach pandemii i w szpitalach covidowych. Rezydenci są też najbardziej obciążoną pracą grupą lekarzy. 

Co czwarty z rezydentów (24%) chciałby wyjechać za granicę lub ograniczyć aktywność zawodową (25%), co dziesiąty rozważa odejście z zawodu (11%), co szósty bierze pod uwagę możliwość odejścia z miejsca pracy (16%). 

Najczęstsze wskazywane przyczyny emigracji profesjonalistów medycznych od wielu lat są takie same: niskie wynagrodzenie, konieczność podejmowania pracy na kilku etatach, nadmierne obciążenie pracą i bariery w rozwoju zawodowym.

Autorzy Alertu Zdrowotnego podsumowują: „W perspektywie długofalowej rekomendowanym rozwiązaniem jest zwiększenie kształcenia na poszczególnych kierunkach zawodów medycznych oraz dostosowanie podziału ról i kompetencji profesjonalistów medycznych do współczesnych potrzeb zdrowotnych populacji. Nie wystarczy jednak ilościowy wzrost przyjęć na studia, jeśli wykształceni za publiczne pieniądze absolwenci nie będą podejmować pracy w kraju, wybierając zatrudnienie za granicą lub w bardziej atrakcyjnych sektorach gospodarki. Dlatego niezbędne jest wdrożenie skutecznych programów prowadzących zarówno do ilościowego wzrostu zatrudnienia, jak i zwiększenia atrakcyjności pracy w ochronie zdrowia jako priorytetowego zadania polityki publicznej państwa. Akceptacja systemowego rozwiązania wzrostu wynagrodzeń, partnerskie traktowanie i poszanowanie godności przedstawicieli wszystkich zawodów medycznych to elementarne składniki odpowiedniego (efektywnego i satysfakcjonującego) traktowania kadr systemu ochrony zdrowia. W okresie epidemii konieczna jest zmiana systemu zarządzania poprzez decentralizację ośrodków decyzyjnych oraz korzystanie z wiedzy eksperckiej w zakresie chorób zakaźnych i zdrowia publicznego, zamiast kierowania się uwarunkowaniami politycznymi”.

Autor: Dr n.med. Dariusz Godlewski – onkolog radioterapeuta, specjalista zdrowia publicznego. Pomysłodawca i założyciel Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów w Poznaniu. Jest autorem i współautorem kilkudziesięciu publikacji i wystąpień z zakresu epidemiologii nowotworów, genetyki onkologicznej i zdrowia publicznego. Jest także inicjatorem oraz realizatorem szeregu programów i kampanii profilaktycznych realizowanych zarówno w Wielkopolsce jak i na terenie całego kraju. Od wielu lat prowadzi wykłady z zakresu epidemiologii i profilaktyki nowotworów złośliwych, zwłaszcza raka piersi, dla lekarzy i studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Jest również założycielem Społecznej Fundacji „Ludzie dla ludzi” oraz doradcą medycznym Federacji Stowarzyszeń Amazonki. 

„Techniki radzenia sobie ze stresem i lękiem w trakcie radioterapii”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Stres posiada wiele definicji, psychologicznych, socjologicznych i biologicznych. Wiele jest również definicji potocznych. Niewiele natomiast osób wie, że termin stres pojawił się prawdopodobnie po raz pierwszy w dziedzinie fizyki i odnosił się do różnego typu napięć, nacisków lub sił, które działają na system. Na rzecz tego artykułu posłużę się definicją Profesora Władysława Łosiaka, który ujmuje  stres następująco: „Stres jest to zespół fizjologicznych procesów adaptacyjnych, które są uruchamiane w odpowiedzi na działanie wszelkich czynników niekorzystnych dla organizmu, stanowiąc jednocześnie biologiczne podłoże negatywnych emocji”. 

Zjawisko stresu zostało naukowo zaobserwowane przez węgierskiego lekarza – fizjopatologa i endokrynologa Hansa Selyego, przez przypadek w laboratorium. Naukowiec  poszukiwał nowego hormonu, badając reakcje organizmu szczurów na wstrzyknięcie tkanki bogatej w hormony. Niestety nowego hormonu nie odkrył, ale zauważył że organizm reaguje w ten sam typowy sposób po wstrzyknięciu różnych substancji jak przy okazji  szoku termicznego, urazu lub wysiłku.  Odkrył charakterystyczną reakcję obronną organizmu na szkodliwe czynniki nazwaną „Triadą Selyego”, która objawia się: powiększeniem kory nadnerczy, zmniejszeniem grasicy, śledziony, węzłów chłonnych i owrzodzeniem żołądkowo-jelitowym. Stres, zwłaszcza przewlekły, wpływa na osłabienie procesów odpornościowych organizmu. Następstwa stresu są podzielone na dwie grupy, następstwa wczesne i odległe. Wśród następstw wczesnych profesor Łosiak wymienia: obniżenie nastroju, zmiany somatyczne (zmiany w ciele, które również zaobsersował Selye), zmiany procesów poznawczych (zaburzona uwaga i zapamiętywanie)i obniżenie sprawności działania. Na odległe następstwa stresu składa się: obniżenie samooceny, pesymizm, negatywne postawy wobec otoczenia, wypalenie zawodowe i pogorszenie zdrowia. Wśród układów organizmu ulegającym zakłóceniom wymienia się: sercowo-naczyniowy, pokarmowy, immunologiczny i hormonalny. Zakłócone są również procesy organizmu takie jak: metabolizm, sen, aktywność seksualna i pamięć.

Warto jednak pamiętać , że nie każdy stres a jedynie stres przewlekły  doprowadzić może do obniżenia aktywności układu odpornościowego i pogorszenia się stanu zdrowia. Przykładem takiej sytuacji życia w przewlekłym stresie może być trwanie w trudnym małżeństwie, niekorzystne warunki pracy, ciągły nadmiar obowiązków albo chorowanie na chorobę przewlekłą i długotrwałe leczenie. Stres jest potrzebny w życiu, ponieważ mobilizuje nas do reagowania i aktywności.

Czasami mylone są pojęcia strachu i lęku, blisko związane z pojęciem stresu, dlatego przypomnę na czym polegają różnice między nimi.

Strachpolega na przeżywaniu silnego napięcia emocjonalnego, spowodowanego realnie zagrażającym, bezpośrednim niebezpieczeństwem. Często dotyczy wydarzeń aktualnych,  czujemy strach kiedy ktoś obcy zachowuje się wobec nas agresywnie, goni nas agresywne zwierzę , nagle zatrąbi na nas samochód. 

Lęk jest przykrym stanem emocjonalnym, który pojawia się przed spodziewanym zagrożeniem lub niepowodzeniem, które może być mało prawdopodobne a nawet nieuzasadnione. Lęk  zazwyczaj dotyczy przyszłości. Czujemy lęk , kiedy obawiamy się czegoś bliżej nieokreślonego, gdy przebudzimy się z koszmaru. Inne sytuacje lękowe mogą pojawiać się wobec konkretnych obiektów,  na przykład węży, ośmiornicy czy pająków gdy cierpimy na arachnofobię.  

Lęk i strach towarzyszyć mogą również procedurom medycznym, takim jak prosty zastrzyk, trudniejszy zabieg czy operacja albo wyrwanie zęba. Radioterapia może wzbudzać  lęk ze względu na różne mity, które nagromadziły się wokół niej. Zachęcam, żeby zweryfikować je w rozmowie z lekarzem, radiologiem, psychologiem, pielęgniarką albo inną pacjentką, która korzystała z takiej formy terapii. Ważne  jest żeby wiedzieć, jak przebiega procedura sesji radioterapii, bardzo często personel medyczny tłumaczy to przed pierwszym naświetlaniem, ale można przygotować się do tego jeszcze wcześniej, czytając poradnik na ten temat. Warto zadawać pytania, aby zmniejszyć lęk, to zdecydowanie zdrowsze niż stosowanie leków uspokajających.

Praktyka lecznicza sugeruje,  że prawie zawsze przed pierwszymi lampami (tak potocznie nazywa się sesję radioterapii) pacjenci czują stres lub niepokój, który z czasem i doświadczeniem znacznie się zmniejsza. Jeżeli poziom utrzymuje się na tym samym, wysokim poziomie – warto skonsultować to z lekarzem, psychologiem lub stosować techniki relaksacyjne. 

Pacjenci często zgłaszają dyskomfort, szczególnie gdy nowotwór zlokalizowany jest w okolicach głowy i ta część ciała jest właśnie naświetlana, również  kiedy  cierpią na klaustrofobię (lęk przed ciasną przestrzenią) . Powodem lęku jest też fakt, że  Pacjenci mają zakładane na sesjach gumowe maski z wypustkami, w celu unieruchomienia głowy. Niestety maska przylega bardzo blisko do skóry głowy, co czasami może powodować trudności w oddychaniu, przełykaniu śliny albo lęk , że takie objawy nastąpią. 

Pacjentki , które mają radioterapię lewej piersi uczone są specjalnych technik oddechowych, w celu zmniejszenia ryzyka powikłań kardiologicznych. Metoda nazywa się breath hold (z angielskiego – wstrzymać oddech). Polega ona na tym, że w momencie, gdy robimy głęboki wdech, rozszerzają się płuca a serce obniża się wraz z przeponą. Dzięki temu zabiegowi serce na krótki czas „wychodzi” z obszaru napromieniania. W niektórych szpitalach Pacjenci mają możliwość oglądania monitora, na którym pojawia się informacja, kiedy mają wziąć wdech a następnie wydech.

W celu zmniejszenia lęku w trakcie radioterapii podstawą jest ustalenie jego  źródła i spróbować zmienić je. Czasami konieczna jest interwencja farmakologiczna  czyli stosowanie leków uspokajających przed sesją i nie należy się tego obawiać, traktować jako coś złego/słabość – najważniejsze jest kontynuowanie leczenia. Często jednak wystarczą techniki relaksacyjne omówione poniżej albo kontakt z psychologiem przed sesją, bądź w czasie jej trwania – psycholog mówi wtedy do Pacjenta przez mikrofon, znajdując się w osobnym pomieszczeniu.

Wśród technik szczególnie skutecznych wymienia się: wizualizację, dystraktory zewnętrzne, medytację i techniki oddechowe. 

Wizualizacja relaksacyjna polega na wyobrażeniu sobie przed sesją radioterapii przyjemnego miejsca, które kojarzy nam się ze spokojem. Często jest to dom rodzinny, ulubiona kawiarnia albo miejsce związane z naturą, plaża, las i grzybobranie.  Warto przygotować to miejsce wcześniej i ćwiczyć codziennie w ramach zmniejszenia stresu. W trakcie samego naświetlania wyobrażamy sobie to miejsce angażując w to doświadczenie jak najwięcej zmysłów. Zatem skupić się na tym co widzę, czy coś słyszę, jakie czuję zapachy, czy potrafię odtworzyć co czuję na skórze, czy czuję jakiś smak w tym miejscu. Im bardziej zaangażujemy zmysły, tym bardziej nasz mózg „da się oszukać”.

Dystraktory to wszystko to, co odwróci uwagę od myślenia o naświetlaniu w trakcie jego trwania. To na przykład liczenie do stu, liczenie ile razy aparat naświetlający zrobił obrotów, myślenie o rodzinie albo o czymś przyjemnym. Ciekawym rozwiązaniem jest stosowanie „gniotka” czyli małej piłeczki do ściskania, w celu zmniejszenia stresu. Jest to szczególnie skuteczna technika, jeżeli połączymy ją z regularnym oddychaniem. W trakcie wdechu ściskamy ją a w trakcie wydechu rozluźniamy.

Medytacja to stan w którym próbujemy nie myśleć o tym,  co nas otacza. Czasami pomocna jest modlitwa, szczególnie różaniec – ponieważ trwa dłużej i zawiera elementy, które się powtarzają, więc łatwo się na nim skupić. 

Techniki oddechowe to metody kontrolowania oddechu, które odwrócą uwagę od myślenia, ale też zmniejszą odczuwane w ciele napięcie. Dlaczego w tak wielu technikach relaksacyjnych akcentuje się rolę oddechu?
Ludzkie ciało posiada układ nerwowy, który dzieli się na ośrodkowy układ nerwowy i obwodowy układ nerwowy. Ten drugi dzieli się dalej na somatyczny układ nerwowy i autonomiczny układ nerwowy. Autonomiczny układ nerwowy składa się z neuronów, które odbierają i wysyłają informację do narządów wewnętrznych takich jak serce czy jelito. Jest autonomiczny, czyli niezależny od naszej woli, to on „pobudza” (współczulna część układu) i „uspokaja” (przywspółczulna część układu) organy wewnętrzne , żeby pracowały. Jeżeli zatem wiemy,  że część przywspółczulna wpływa na zmniejszenie aktywności narządów a chcemy na przykład uspokoić bijące szybko serce, to możemy samodzielnie pobudzić ją do aktywności. Biorąc wdech aktywizujemy współczulną część układu nerwowego a robiąc wydech aktywizujemy część przywspółczulną. W takim razie robiąc normalny wdech, przy wydłużonym wydechu – pośrednio wpływamy na zmniejszenie aktywności naszego serca.  

Wśród technik oddechowych warto korzystać z „oddychania po kwadracie”. Polega to na tym, że robimy wdech, wstrzymujemy na chwilę powietrze, robimy długi wydech i ponownie wstrzymujemy na sekundę powietrze. Metoda prosta, skuteczna i do zastosowania w wielu miejscach już w kilka minut. 

Inną metodą jest naprzemienne oddychanie nosem. Przystępując do wdechu należy zasłonić palcem lewą dziurkę nosa. Wykonać głęboki wdech, następnie zasłaniając palcem prawą dziurkę, wypuścić powietrze lewym nozdrzem. Potem trzeba zasłonić palcem prawą dziurkę nosa i wykonać wdech lewą dziurką, przy wydechu zasłonić lewą dziurkę i wypuścić powietrze prawą. Już po kilku takich powtórzeniach możemy odczuwać większy spokój.

Metodą wykorzystywaną przez sportowców jest oddychanie przeponowe. Nie tylko zmniejsza odczuwany niepokój, ale również wspomaga trawienie i stabilizuje posturę ciała.  Oddychanie przeponowe zachodzi , gdy w trakcie wdechu dolne żebra oddalają się od siebie (podnoszą się) natomiast podczas wydechu zbliżają się. Barki nie powinny się poruszać. Podczas wdechu przepona obniża się robiąc miejsce dla płuc, łuki żebrowe rozszerzają się, a jelita są delikatnie stymulowane. Metodę można ćwiczyć poprzez położenie się na plecach na ziemi i położenie na dolnej części żeber (nie brzuchu) książki. Biorąc wdech staramy się stworzyć „balonik”, który sprawi że książka będzie się unosić i opadać. 

Stres, lęk i niepokój na stałe związane są z naszym życiem, Na szczęście istnieją techniki i sposoby zmniejszania tych przykrych odczuć, które starałem się przybliżyć. Wiedza i rozumienie procedur, w których uczestniczymy, są bardzo ważne dla zmniejszania lęku i mogą zapobiec niepotrzebnym stresom, zachęcam do wcześniejszego zapoznania się z leczeniem, które wiąże się z chorobą, żeby być świadomym, co dzieje się z naszym ciałem i w naszym ciele. Największy lęk wynika z niewiedzy, niezrozumienia i uciekania przed świadomym radzeniem sobie z trudną sytuacją.

Personel medyczny, lekarze, fizjoterapeuci, psycholodzy i obsługa techniczna mają obowiązek pomóc Pacjentowi w przejściu trudnej drogi do wyzdrowienia.

Bibliografia:

Bourne, E., & Andruszko, R. (2011). Lek i fobia: Praktyczny podrecznik dla os??b z zaburzeniami lekowymi. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego.

Cierpiałkowska, L., Sek, H., & Wydawnictwo Naukowe PWN. (2019). Psychologia kliniczna. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Clark, D. A., Beck, A. T., & Zagrodzki, M., Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego. (2018). Zaburzenia lekowe: Podrecznik z cwiczeniami opartymi na terapii poznawczo-behawioralnej. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego.

Gmitrzak, D., & Edgard, M. J. (2017). Trening relaksacji: Jak uwolnic sie od stresu, leku i depresji. Edgard 

Jarema, M., Barbaro, B., & Wydawnictwo Lekarskie PZWL. (2018). Psychiatria: Podręcznik dla studentów medycyny. Wydawnictwo Lekarskie PZWL.

Kalat, J. W., Kaiser, J., Binder, Marek, Jarmocik, A., & Kuniecki, M. J., Wydawnictwo Naukowe PWN. (2019). Biologiczne podstawy psychologii. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Łosiak, W. (2008). Psychologia stresu. Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.

Sapolsky, R. M., Guzowska-Dabrowska, M., & Wydawnictwo Naukowe PWN. (2020). Dlaczego zebry nie maja wrzodów?: Psychofizjologia stresu. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Wells, A., & Andruszko, R. (2010). Terapia poznawcza zaburzen lekowych: Praktyczny podrecznik i przewodnik po teorii. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellonskiego.

Autor: Jan Gruszka – ukończył Psychologię na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. W ramach studiów realizował specjalność kliniczną: psychologia zdrowia i choroby oraz psychoterapia zaburzeń psychicznych. Podczas studiów był założycielem i wiceprzewodniczącym Koła Naukowego Profilaktyki Nowotworowej i Readaptacji Chorych „rak-OFF”. Ukończył studia podyplomowe z Psychoonkologii na Uniwersytecie SWPS, oraz Studium Interwencji Kryzysowej organizowane przez Grupę Interwencji Psychologicznej i Szkoleń ARCAN (53/2020/sik). Posiada Certyfikat ukończenia szkolenia I stopnia Racjonalnej Terapii Zachowania. Od 2019 roku pracuje w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Uczestnik licznych kursów i szkoleń z zakresu psychoonkologii.

„Dlaczego i jak rozmawianie z innymi Pacjentkami może poprawić nasze samopoczucie?”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Według Słownika Języka Polskiego rozmowa to: „wzajemna wymiana myśli za pomocą słów”. Wielki Słownik Języka Polskiego sprawę komplikuje podając jako definicję, że jest to: „ciąg ustnych wypowiedzi co najmniej dwóch osób, odnoszących się do jednej sprawy” i okazuje się nagle , że dyskusje przy stole wigilijnym ciężko nazwać rozmową, bo rozmawiamy jednocześnie o tylu sprawach… Jednoznacznie jednak oba słowniki definiują komunikację jako: „przekazywanie sobie informacji”. 

Postaram się w skrócie przedstawić funkcje komunikacji.

  1. Funkcja informacyjna –  przez komunikację gromadzimy informacje, które są niezbędne aby podjąć decyzje i trafnie ocenić sytuację. Rozmawiając z innymi ludźmi zdobywamy wiedzę, dzięki której możemy zweryfikować nasz sposób myślenia i „układać sobie wiedzę w głowie”. Za sprawą komunikacji możemy rozwijać się w różnych dziedzinach życia oraz dzielić własnym doświadczeniem życiowym. Dzięki temu możemy dowiedzieć się na przykład, który lekarz w Wielkopolsce specjalizuje się w takich zabiegach, albo gdzie można kupić czepek chłodzący na głowę w trakcie chemioterapii.
  2. Funkcja motywacyjna –  komunikowanie się stwarza możliwości motywowania innych do podejmowania działania dla osiągania konkretnego celu. Oceniamy nasz stan gotowości do podejmowania działań, na podstawie naszych potrzeb i oceny sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Porozumiewanie się stwarza okazję do zachęcania innych, aby aktywnie realizowali swoje potrzeby i konsekwentnie dążyli do celu. Dzięki temu możemy osiągnąć większą motywację do leczenia albo dbania o siebie i bliskich. 
  3. Funkcja regulacyjna – proces komunikacji jest ważny, kiedy chcemy przekazać pewne obowiązki i wzorce zachowania. Komunikując się możemy sprecyzować nasze oczekiwania i nastawienia, jasno i otwarcie wyłożyć nasze intencje dzięki czemu unikamy nieporozumień i konfliktów. Dzięki temu możemy uczyć bliskich jak chcemy, aby się w takiej sytuacji zachowywali. Jest to niezbędne w celu modelowania pewnych postaw u dzieci, wobec na przykład osoby w trakcie leczenia. 
  4. Funkcja emotywna – porozumiewanie się stwarza człowiekowi okazje do wyrażania emocji, uczuć. Komunikując się możemy poinformować , że coś jest dla nas ważne, trudne albo wzbudza lęk.  Wyrażanie emocji przez komunikację pozwala zrozumieć nasze intencje i motywację, co ma istotne znaczenie w interpretowaniu naszych zachowań np.: „Jestem dzisiaj tak zestresowana, że nie potrafię się skoncentrować”. Komunikat ten szybko wyjaśnia, dlaczego sobie nie radzimy z wykonaniem zadania, co więcej jest źródłem informacji, dlaczego tak się dzieje. Dzięki temu możemy pomóc innym zrozumieć nasze zachowanie, zachować spokój i skupić się na leczeniu oraz pomaganiu sobie i innym.
  5. Funkcja społeczna – komunikacja stwarza możliwości nawiązywania relacji i kontaktów międzyludzkich. Człowiek jako istota społeczna potrzebuje akceptacji oraz aprobaty ze strony osób dla niego ważnych, co jest szczególnie ważne w trakcie choroby. Dla niektórych choroba może być etykietująca, stygmatyzująca  i sugerować „wykluczenie”. Dzięki rozmowie z innymi kobietami, które są w trakcie leczenia, pozwalamy sobie zrozumieć, że nie jesteśmy sami. Potrzeba akceptacji jest jedną z podstawowych potrzeb, aby człowiek mógł się zdrowo rozwijać, dlatego warto starać się ją osiągnąć. 

Profesor Paul Watzlawick, austriacko-amerykański psycholog rodzinny, filozof i teoretyk komunikacji stworzył własną teorię komunikacji, w której to zamieścił jako jedną z tez: „Człowiek nie może się nie komunikować, warunkiem jest tu jednak konieczność jego fizycznej obecności”. Twierdził, że komunikacja jest specyficznym zachowaniem. Kiedy ludzie są razem, zawsze zachowują się w taki sposób, który może być zaobserwowany za pomocą mowy, gestów, postaw, mimiki, itp. Wyjaśnia on, że nie ma czegoś przeciwnego, odwrotnego dla zachowania- jak na przykład brak zachowania, nie ma także możliwości, aby nie porozumiewać się.

Komunikacja jest zatem niezbędnym elementem funkcjonowania z innymi ludźmi, ale co również jest ważne, w zgodzie z samym sobą i własnymi potrzebami. 

W sytuacji, gdy jest się dotkniętym poważną chorobą, wielu pacjentów pragnie poczuć się zrozumianymi w swoim strachu, niemocy, rozczarowaniu i we wszystkim, co jest dla nich teraz ważne. Osoby, które przeżywają podobne problemy, wydają się zatem oczywistym źródłem tego zrozumienia. Nawet najlepszy psycholog nie będzie potrafił „wyobrazić sobie” co czuje druga osoba, jeśli nigdy nie doświadczył czegoś podobnego. Badania dotyczące wsparcia społecznego wskazują, że jako najlepsze źródło wsparcia w kryzysowej sytuacji postrzegane są osoby przeżywające podobne problemy. Głównym tego powodem jest wzajemne zrozumienie wśród pacjentów oraz większa wiarygodność i autentyczność w kontaktach. Można tłumaczyć to fenomenem towarzyszy niedoli: osoby w grupie mają zbliżone doświadczenia i przeżyły podobne niepowodzenia, są zatem korzystną grupą odniesienia, dzięki której chroni się poczucie własnej wartości. Dzieje się tak głównie dlatego, że przebywając w kręgu osób o podobnych problemach, czujemy się zrozumiani, bezpieczni, akceptowani, łatwiej jest się otworzyć, a proces przechodzenia przez różne fazy postawy wobec choroby przebiega łagodnie. Przytoczona na początku, pierwsza definicja rozmowy jako „wzajemnej wymiany myśli za pomocą słów” jest informacją, że rozmawiając, dzielimy się myślami, przez co zmniejszamy ich częstotliwość i natężenie. W efekcie odczuwamy ulgę i możemy mobilizować się do aktywnego udziału w procesie leczenia. 

Skoro przedstawiłem już dowody na to,  że rozmawianie i dzielenie się doświadczeniami może poprawić nasze samopoczucie, spróbuję zaproponować w jaki sposób robić to skutecznie. 

Psycholog i psychoterapeutka Bożena Winch, w książce „O życiu z rakiem i po raku: Praktyczny podręcznik dla każdego” pisze, że dobra rozmowa zależy od tego, czy osoby rozmawiające ze sobą:
– mówią językiem zrozumiałym dla siebie
– udzielają sobie niezbędnych, a potrzebnych informacji
– nie obawiają się zadawania pytań
– odpowiadają na pytania nawet mówiąc „nie wiem”
– wykazują zrozumienie dla oczekiwań drugiej strony
– dają sobie wzajemnie czas
– zwracają uwagę na emocjonalny kontekst wypowiedzi

Autorka akcentuje również, że dobra rozmowa to dla samego chorego możliwość nazwania własnych uczuć, których do siebie nie dopuszcza, np. bezradności, ambiwalencji, bólu, żalu, rozpaczy, smutku czy przerażenia. Rozmowa wyraża również potrzebę bliskości, akceptacji, zrozumienia, wdzięczności, troski i  miłości.

Ważne jest zatem aby móc powiedzieć, co się czuje ale równie ważne jest umiejętne wysłuchanie drugiej osoby. Umiejętność okazania wsparcia drugiej osobie, doświadczającej podobnych wydarzeń, może podnieść jej samoocenę  , ale również pokazać korzyści wtórne  dla osoby wspierającej . Często może pojawić się myśl: „Jeśli mogę wspierać innych to znaczy, że jestem wystarczająco silna, aby wspierać samą siebie”. 

Dzieląc się z drugą osobą własnymi doświadczeniami cenna jest autentyczność. Jeżeli chcesz płakać – płacz, jeśli chcesz opowiedzieć o trudnościach w pracy – powiedz o tym. Pamiętaj jednak, że rozmowa wspierająca z drugą Pacjentką niekoniecznie musi przynieść konkretne rozwiązania. Jeżeli powiesz na przykład o tym,  jak źle potraktował Cię pielęgniarz, to być może otrzymasz wskazówki gdzie należy to zgłosić i jak działać, ale nie to jest najważniejsze. Często podstawową funkcją jest uzewnętrznienie odczuwanych emocji i przeżywanych trudności i już samo to w sobie przynosi ulgę. Jeżeli jednak oczekujesz konkretnej informacji np. jak poradzić sobie z nudnościami po chemioterapii, zapytaj bezpośrednio: „Co mogę zrobić w takiej sytuacji?”. 

Rozmowa z kimś może pomóc Ci poczuć się mniej samotną. Czasami nie szukamy w rozmowie rozwiązań, ale wysłuchania, bycia przez chwilę w centrum. Często ludzie uważają, że rozmowa z kimś jest tak pomocna, że ​​żałują, że nie zrobili tego dużo wcześniej. Rozmowa o trudnościach może pomóc w rozbiciu lęku na konkretne, mniejsze „strachy”. 

Patrząc na rozmowę ze strony neuropsychologicznej, kiedy rozmawiamy nasze mózgi wyzwalają neurochemiczny koktajl, który wpływa na odczuwane przez nas emocje. Przekładamy wewnętrzne doświadczenie na konkretne słowa, zdania i historie. Przyjemne doświadczenia ale i rozmowy o nich podnoszą poziom: dopaminy, oksytocyny, endorfin i innych substancji biochemicznych, które wpływają na nasze dobre samopoczucie.

Kiedy mamy do czynienia z przewlekłym stresem, nasze ciało wytwarza wyższy poziom kortyzolu – hormonu, który wyłącza korę przedczołową – ośrodek myślenia naszego mózgu – i aktywuje tendencję do unikania konfliktów i inne zachowania ochronne. Stajemy się również bardziej wrażliwi i możemy postrzegać rzeczywistość jako bardziej zagrażającą, niż jest w rzeczywistości. Kortyzol działa jak tabletka o przedłużonym uwalnianiu — im więcej rozmyślamy na temat strachu, tym dłużej działa. Reakcja ta utrzymuje się od 13 godzin do 26 godzin. 

Dzięki rozmowie o tym, jak wspólnie stawić czoła wyzwaniom i aktywujemy tryb „aktywność”, wyłączamy komunikaty o zagrożeniach z ciała migdałowatego i włączamy połączenia mózgowe, które zasilają korę przedczołową. Przez to przetworzenie informacji i impulsów, kora przedczołowa pomaga w ocenieniu tych informacji i pobudza naszą empatię i współczucie. Kiedy stajemy się bardziej zaangażowani (na przykład w rozmowę), w organizmie wytwarza się oksytocyna, która wzmacnia doświadczenie więzi/bliskości. Oksytocyna jest zarówno neuroprzekaźnikiem, jak i hormonem wytwarzanym w mózgu przez podwzgórze, regulującym funkcje neuroendokrynne i wydzielanym do krwiobiegu przez tylną część przysadki mózgowej. 

Według profesora Stephena Porges’a – psychiatry, w stworzonej przez niego teorii poliwagalnej, nazywanie uczuć i emocji zmniejsza aktywację ciała migdałowatego – „systemu alarmowego” mózgu, który uruchamia się w reakcji na zagrożenie. Kiedy mówimy o emocjach i doświadczeniach, lęku i strachu, pobudzamy te części mózgu, które zajmuję się mową i znaczeniem a zlokalizowane są w prawej korze przedczołowej!

O tym, że warto rozmawiać, powstał nawet popularny program telewizyjny. Rozmawiajmy, jeżeli czujemy taką ochotę/ potrzebę, ponieważ jest to nie tylko ludzkie, społeczne ale i biologiczne, ponieważ pozwala nam przetrwać. 

Bibliografia:

Drabik, L. (Red.). (2006). Słownik je̜zyka polskiego: Wydanie nowe (Wydanie 3). Wydawnistwo Naukowe PWN.

Morreale, S. P., Spitzberg, B. H., Barge, J. K., Izdebski, P., Jaworska-Surma, Aleksandra, Kobylinska, D., Brycz, H., & Wydawnictwo Naukowe PWN. (2021). Komunikacja miedzy ludzmi: Motywacja, wiedza, umiejetnosci. Wydawnictwo Naukowe PWN. 

Makara-Studzinska, M. & Medical Education. (2017). Komunikacja w opiece medycznej. Medical Education Grupa Wydawnicza.

Nowina-Konopka, M., Feleszko, W., & Wydawnictwo Medycyna Praktyczna. (2018). Komunikacja medyczna dla student??w i lekarzy. Medycyna Praktyczna.

Porges, S. W. (2009). The polyvagal theory: New insights into adaptive reactions of the autonomic nervous system. Cleveland Clinic Journal of Medicine, 76(4 suppl 2), S86–S90. https://doi.org/10.3949/ccjm.76.s2.17

Sek, H., Cieslak, Roman, & Suchecki, J., Panstwowe Wydawnictwo Naukowe. (2012). Wsparcie spoleczne, stres i zdrowie. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Sobol, E., & Markowski, A. (2006). Wielki slownik jezyka polskiego. Swiat Ksiazki – Bertelsmann Media.

Ulaniecka, N. (2021). Doświadczanie choroby nowotworowej – aspekty psychospołeczne (First). Adam Mickiewicz University Press. https://doi.org/10.14746/amup.9788323240174

Watzlawick, P., Bavelas, J. B., & Jackson, D. D. (2014). Pragmatics of human communication: A study of interactional patterns, pathologies, and paradoxes (First published as a Norton paperback 2011, reissued 2014). W. W. Norton & Company.

Walden-Galuszko, K. de & Wydawnictwo Lekarskie PZWL. (2020). O zyciu z rakiem i po raku: Praktyczny poradnik dla kazdego. PZWL Wydawnictwo Lekarskie : Polska Liga Walki z Rakiem.

Autor: Jan Gruszka – ukończył Psychologię na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. W ramach studiów realizował specjalność kliniczną: psychologia zdrowia i choroby oraz psychoterapia zaburzeń psychicznych. Podczas studiów był założycielem i wiceprzewodniczącym Koła Naukowego Profilaktyki Nowotworowej i Readaptacji Chorych „rak-OFF”. Ukończył studia podyplomowe z Psychoonkologii na Uniwersytecie SWPS, oraz Studium Interwencji Kryzysowej organizowane przez Grupę Interwencji Psychologicznej i Szkoleń ARCAN (53/2020/sik). Posiada Certyfikat ukończenia szkolenia I stopnia Racjonalnej Terapii Zachowania. Od 2019 roku pracuje w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Uczestnik licznych kursów i szkoleń z zakresu psychoonkologii.

„Czy i dlaczego warto wejść w rolę Pacjentki?”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Zacznijmy od zdefiniowania czym jest „rola społeczna”. Według słownika PWN jest to układ stałych i wewnętrznie spójnych zachowań i postaw, społecznie określonych, czyli wyznaczonych i oczekiwanych przez daną grupę społeczną od jednostki zajmującej określoną pozycję społeczną.

Do niektórych z nich zostajemy przypisani, np. ze względu na sam fakt urodzenia (rola najstarszego dziecka w rodzinie), jednak znacząca ich większość jest podejmowana na podstawie własnych decyzji, w mniejszym lub większym stopniu zdeterminowanych czynnikami osobowościowymi, społecznymi, kulturowymi, ekonomicznymi, przy czym przy podejmowaniu wielu ról czynniki te oddziałują łącznie. I tak na podejmowanie roli zawodowej mają wpływ czynniki osobowościowe (potrzeba rozwoju i samorealizacji), społeczno-kulturowe (sukces życiowy utożsamiany z sukcesem zawodowym) oraz ekonomiczne (zaspokojenie potrzeb materialnych). 

Każdy z nas odgrywa jednocześnie kilka ról społecznych, np. rolę matki, żony, dobrego pracownika. W niektórych sytuacjach role te mogą wchodzić ze sobą w konflikty. Do konfliktu ról społecznych dochodzi wówczas , gdy podejmujemy zbyt dużo obowiązków, które wykluczają możliwość realizowania innych. Nie jest łatwo spełniać jednocześnie rolę matki, która jest cały czas w dyspozycji aby zajmować się małymi dziećmi i jednocześnie być dostępną na każde wezwanie z pracy, na przykład na dyżur w szpitalu. Każda rola społeczna determinuje inne, jednakże role społeczne uporządkowane są w stosunku do roli kluczowej – dla nas najważniejszej. 

Role uwarunkowane stanem zdrowia należą do ról przypisanych, co oznacza, że albo nie mamy wpływu na ich podejmowanie, bądź też wpływ ten jest ograniczony. 

Rola społeczna chorego, opisana przez Talcotta Parsonsa oparta jest na czterech aspektach, do których należą:
1. Zdjęcie odpowiedzialności za wypełnianie obowiązków wynikających z innych ról społecznych danej osoby
2. Przyjęcie , że stan choroby jest niezależny od tej osoby (nie może go zmienić siłą woli, dlatego trzeba się nią zaopiekować)
3. Chory musi chcieć wyzdrowieć, a chorobę traktować jako coś niepożądanego
4. Chory poszukuje pomocy (głównie medycznej) w walce o wyzdrowienie.

Warto jednak zwrócić uwagę, że choroby nowotworowe przybierają coraz częściej formę chorób przewlekłych. Dlatego wspomniana wyżej teoria roli chorego, pojmowana w pierwotnym założeniu jako rola tymczasowa, ukierunkowana głównie na cele zdrowotne, podczas gdy obowiązki wynikające z innych ról są zawieszone,  nie jest już w pełni adekwatna. Jest jednak ważna w kontekście roli pacjenta, zwłaszcza w związku z funkcjonowaniem szpitalnym.

Obecnie rola pacjenta wiąże się nadal z pewnym paradoksem, ponieważ musi on funkcjonować między dwiema przeciwstawnymi rolami: z jednej strony wymaga się od niego uległości i ustępliwości w ramach roli klienta systemu opieki medycznej, z drugiej – aktywności i samodzielności w trosce o własne zdrowie poza instytucjami medycznymi. Nie tylko zewnętrzne oczekiwania czy wpływy, ale również wewnętrzne motywacje i cechy sytuacji determinują to, w jaki sposób i w jakim stopniu dana osoba przystosuje się do roli chorego/pacjenta. 

Osobom, które mają dużą potrzebę niezależności, trudno jest przyjąć rolę zależnego od innych chorego – szczególnie widoczne jest to wśród ludzi, którzy zawsze byli aktywni, a ze względu na chorobę muszą tę aktywność ograniczyć.  

Przejście z roli człowieka zdrowego do roli chorego nie jest łatwe, zwłaszcza gdy konieczność ta jest nagła i pojawia się po raz pierwszy. Pacjent musi się podporządkować zarówno poleceniom wydawanym przez personel, jak i regułom oraz zasadom dotyczącym nawet najprostszych rzeczy, takich jak godziny posiłków czy odpoczynku. Zadania tego nie ułatwia fakt, że jest się w sali z obcymi ludźmi, którzy stają się (mimo prób zachowania minimum prywatności) mimowolnymi towarzyszami często bardzo intymnych momentów i których upodobania oraz zwyczaje należy uwzględnić i uszanować w codziennym współżyciu szpitalnym.

Jeżeli zatem posiadamy kilka ról społecznych, na przykład: matki, żony, dobrego pracownika, profesora, dyrektora, przedsiębiorcy oraz przez całe dotychczasowe życie byliśmy aktywni, to przyjęcie, chociażby tymczasowo, roli pacjentki może stanowić trudność i poważne wyzwanie.

Nadal niestety obserwujemy ,że słowo „pacjent” (wywodzi się ze słowa patientia, które po łacinie oznacza cierpliwość , wytrzymałość) przywołuje skojarzenia z osobą bezsilną, bezwolną, zależną, niesamodzielną, pozbawioną kontroli i nierozumiejącą własnego życiowego położenia. Stereotyp związany z tą rolą społeczną jest nadal bardzo wyraźny, co ma swoje odbicie również w zachowaniach i przekonaniach samych pacjentów, jak również ich najbliższego otoczenia.

W przypadku osób chorujących onkologicznie, jeśli rola pacjenta  jest postrzegana przez otoczenie jako ważniejsza, dominująca wobec innych ról, to zaburzony zostaje obraz funkcjonowania społecznego danej osoby, co dalej prowadzi do zmiany postrzegania jej roli i potrzeb.

Jeżeli pracująca i opiekująca się rodziną (pełniąca zatem wiele ról)  matka  dowiaduje się o chorobie nowotworowej, to nie jest łatwym (o ile w ogóle jest możliwe), dalsze funkcjonowanie w sposób taki sam jak do tej pory. Dochodzi bowiem do konfliktu kilku ról społecznych. Nie można jednocześnie poświęcić całej uwagi, zaangażowania i troski dzieciom, partnerowi i sobie. Nie jest możliwe równoczesne pilnowanie, by bliscy dbali o dietę i przyjmowali leki oraz jeżdżenie na chemioterapię i troszczenie o swoje własne zdrowie. Nie jest realnym aby jednocześnie chodzić do pracy i leżeć na oddziale w szpitalu. 

Obserwuję, że nie mogąc pogodzić kilku ról społecznych, Panie często skupiają się na swojej roli kluczowej –  zawsze indywidualnej, często jednak na roli matki, partnerki, pracownika. Nie jest to zaskakujące skoro rola osoby chorującej jest niestety nadal postrzegana jako kogoś słabszego, gorszego, odsuniętego na boczny tor. Niemniej świadome podjęcie się tej roli jest wręcz konieczne.  Dlaczego?

Odnosząc się do definicji Talcotta Parsona o roli społecznej chorego w różnych aspektach:

1. Zdjęcie odpowiedzialności za wypełnianie obowiązków wynikających z innych ról społecznych danej osoby pozwala na pełne, tymczasowe, skupienie się wyłącznie na leczeniu i pielęgnacji, tym samym zwiększając jego skuteczność.

2. Przyjęcie, że stan choroby jest niezależny od Pacjenta i dlatego trzeba się nim zaopiekować. Dodatkowo mobilizuje do aktywnego działania przeciw chorobie, zmniejszając poczucie obowiązku i winy za chorobę. 

3. Chory musi chcieć wyzdrowieć, a chorobę traktować jako coś niepożądanego. Potraktowanie choroby jako wyzwanie/zadanie, mobilizuje do podjęcia konkretnych decyzji: podjęcie leczenia, zmiana stylu życia, ograniczenie obowiązków co w rezultacie pozwoli na  wcześniejszy powrót do realizowania w pełni sił wcześniejszych ról społecznych.

4. Chory poszukuje pomocy (głównie medycznej) w walce o wyzdrowienie. Pozwala na wyszukanie optymalnych specjalistów, lepszych lekarzy i szpitali , gdzie otrzymać można najlepszą pomoc.  

Warto pamiętać, że z samego założenia rola społeczna chorego/pacjenta, jest przyjmowana na czas leczenia i wtedy jest najbardziej wartościowa, ponieważ stwarza optymalne warunki do leczenia i regeneracji sił. Samo przyjęcie roli może mieć również aspekt edukacyjny i modelować zdrowe postawy zachowań u dzieci. Jeżeli zobaczą, że chorowanie może być naturalnym elementem życia, to w przypadku własnej choroby, gdyby takowa miała się w przyszłości rozwinąć, będą lepiej przysposobione. Zrozumieją, że nie jest to coś niebezpiecznego, ponieważ miały już z tym kontakt wcześniej. Więcej, jeżeli zaobserwowały, że z choroby można wyzdrowieć oraz liczyć na wsparcie rodziny, bliskich oraz systemu opieki zdrowotnej, to będą odczuwać mniejszy lęk konfrontując się z chorobą własną. 

W jaki sposób zatem rozwijać własną rolę Pacjentki?

  1. Uznać, że rola ta nie jest wyborem, ale próbą adaptacji do nowych warunków. To nie jest „użalanie się nad sobą”, „słabość”, „poddawanie się chorobie” tylko uznanie choroby i leczenia jako ważnego aktualnie wydarzenia życiowego.
  2. Pamiętać, że przyjmuję tę rolę świadomie, w celu mobilizacji bliskich i siebie, aby proces leczenia był skuteczny i najmniej obciążający.
  3. Obserwować jakie daje to korzyści. Oprócz oczywistych związanych z podjęciem się leczenia, często obserwuje się większe wsparcie ze strony bliskich, pomoc w realizowaniu zadań codziennych, większe przyzwolenie na odpoczynek oraz dbanie o własny dobrostan psychospołeczny. Obserwuje się też większą tolerancję na zmienność nastroju czy też nieprzyjemne emocje.
  4. Przekazać części obowiązków, wynikających z realizowanych ról społecznych innym osobom. Podzielić obowiązki domowe na dzieci (jeżeli osiągnęły odpowiedni do tego wiek) i partnera. Poprosić rodzeństwo o pomoc w dbaniu o rodzinę i dom. Ograniczyć pracę albo z niej zrezygnować na czas leczenia.  
  5. Pozwolić sobie na przyjmowanie pomocy. Skoro rola chorego wynika ze zdarzenia zewnętrznego – pojawienia się choroby, to jaki jest sens dodatkowego obciążania się poczuciem winy za coś, na co nie miało się większego wpływu? Pozwalanie sobie na pomoc  bliskich jest też informacją dla nich, że stanowią oni ważny element leczenia i również mogą być w nim aktywni. To podnosi też poczucie sprawczości i skuteczności, tak ważne w perspektywie choroby, która społecznie postrzegana jest jako nieprzewidywalna.

Role społeczne są niezbędne w celu uporządkowania życia w relacji z innymi osobami, oraz pomagają ustawić hierarchię wartości, potrzeb i zachowań. Każdy z nas może realizować jednocześnie kilka różnych ról, mogą one się też zmieniać z czasem. Nie jest moją intencją przekonywać, że wejście w rolę pacjentki jest obowiązkiem. Chciałem zwrócić jednak uwagę, jak bardzo może być to cenne, nawet jeżeli podejmie się nią w ograniczonym czasie. Szczególnie w sytuacji przyjęcia na oddział szpitalny – gdzie skuteczność leczenia i pielęgnacji zależna jest od dobrej współpracy z personelem medycznym. 

Żyjemy w środowisku, które wymaga od nas troski i opieki, szczególnie kiedy realizujemy rolę rodzica, opiekuna, kierownika, dyrektora. Dlatego też  nie zawsze łatwo jest przyjąć rolę osoby, która sama potrzebuje teraz tymczasowego wsparcia, ponieważ możemy traktować to jako przyznanie się do słabości.  Jednak choroba nowotworowa nie jest nigdy łatwym doświadczeniem, dlatego pojawienie się kryzysu jest naturalnym zjawiskiem psychologicznym. Zaprzeczanie mu może pogłębić kryzys. Przyznanie się i podzielenie z kimś bliskim często zmniejsza to cierpienie i pozwala następnie zmobilizować się wspólnie do aktywnego radzenia sobie z chorobą. 

Bibliografia:

Chodkowska, M. (2002). Teoria ról społecznych a badania socjopedagogicznych problemów zdrowia i choroby. Biblioteka Narodowa, 1, 39–56. 

Dorfmüller, M., Dietzfelbinger, H., Abbrederis, K., Agathos, M., Arnold, W. H., Bumeder, I., Burghofer, K., Fittkau-Tönnesmann, B., Frick, E., Frör, P., Gallenberger, S., Graubner, U. B., Greiff, P., Grischke, E.-M., Hermelink, K., Herschbach, P., Hesselbarth, B., Heußner, P., Kappauf, H., … Żukrowski, P. (2019). Psychoonkologia: Diagnostyka, Metody Terapeutyczne. Edra Urban & Partner. 

Gajda, J. (2020). Ruchy kobiece i aktywność kobiet jako przedmiot badań – szanse i wyzwania. Ruchy kobiece na ziemiach polskich w XIX i XX wieku: stan badań i perspektywy, 37–61. https://doi.org/10.15290/rknzp.2020.02

Krok, D. (2017). W Poszukiwaniu znaczenia Choroby Nowotworowej = in search of the meaning of cancer. Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego. 

Krok, D. (2017). W poszukiwaniu znaczenia choroby nowotworowej =: In search of the meaning of cancer. Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego.

Olko, P., Filip, G., & Uniwersytet Rzeszowski, Polska. (2016). Role społeczne odgrywane przez kobietę na przykładzie wybranych czasopism kobiecych. Słowo. Studia językoznawcze, 7, 7–24. https://doi.org/10.15584/slowo.2016.7.1

Ulaniecka, N. (2021). Doświadczanie choroby nowotworowej – aspekty psychospołeczne. Adam Mickiewicz University Press. https://doi.org/10.14746/amup.9788323240174

Autor: Jan Gruszka – ukończył Psychologię na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. W ramach studiów realizował specjalność kliniczną: psychologia zdrowia i choroby oraz psychoterapia zaburzeń psychicznych. Podczas studiów był założycielem i wiceprzewodniczącym Koła Naukowego Profilaktyki Nowotworowej i Readaptacji Chorych „rak-OFF”. Ukończył studia podyplomowe z Psychoonkologii na Uniwersytecie SWPS, oraz Studium Interwencji Kryzysowej organizowane przez Grupę Interwencji Psychologicznej i Szkoleń ARCAN (53/2020/sik). Posiada Certyfikat ukończenia szkolenia I stopnia Racjonalnej Terapii Zachowania. Od 2019 roku pracuje w Wielkopolskim Centrum Onkologii. Uczestnik licznych kursów i szkoleń z zakresu psychoonkologii.

„Choroba nowotworowa a pełnienie ról społecznych.”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Najtrudniejsze do pokonania  są w życiu sytuacje, które wykluczają nas z dotychczasowych ról społecznych. Kiedy dowiadujemy się o chorobie nowotworowej lub innej poważnej chorobie przeraża nas nie tylko utrata zdrowia ale także to, że zostaje zburzone całe dotychczasowe nasze życie, nasze plany bliższe i dalsze. Zaburzeniu ulega cały system wartości.  Nie możemy kontynuować zatrudnienia, choć do czasu choroby było to codzienne zajęcie, przestajemy być atrakcyjnym partnerem seksualnym, mniej czasu poświęcamy dzieciom, przyjaciołom. Wypadamy z ról, które były częścią życia i nierzadko stanowiły jego sens. Wraz z chorobą nowotworową, to co było dotychczas, co sprawnie działało zaczyna szwankować. Zmianie ulega całe życie.  Poza tym sytuacja każdego chorego jest inna. Różni się samym schorzeniem, czynnikami społeczno-demograficznymi, sytuacją materialną, dostępnością wsparcia, stylem życia przed chorobą, w czasie choroby  oraz po chorobie. Choroba nowotworowa całkowicie  zmienia sytuację osobistą pacjenta – rodzinną, zawodową, towarzyską.  Wyłączenie z pracy zawodowej, a co za tym idzie,  spadek zarobków  oraz wzrost kosztów związanych z leczeniem / dojazdy, stosowanie diety, leki/ powoduje znaczne pogorszenie sytuacji materialnej. Należy jednak pamiętać, że praca dla wielu osób jest nie tylko źródłem utrzymania ale też czymś ważnym w życiu, jeśli nie najważniejszym.  Utożsamiamy się z nią. Praca buduje nasze poczucie wartości. Powrót do pracy po chorobie jest kwestią indywidualną. Bardzo często pacjenci jeszcze w trakcie leczenia podejmują próby powrotu do pracy, nie dają sobie czasu na dłuższą przerwę na odpoczynek po zakończonym leczeniu. Podejmując decyzję o powrocie do pracy pacjenci muszą zdać sobie sprawę z tego czy podołają fizycznie obowiązkom zawodowym oraz pozostałym obowiązkom związanych z codziennym funkcjonowaniem. Decyzja ta powinna być przemyślana. Pacjenci powinni przeanalizować swoje codzienne funkcjonowanie oraz wsłuchać się w swój organizm. Muszą mieć świadomość tego, że w pracy nie będzie taryfy ulgowej. Myśląc o powrocie do pracy należy też wziąć pod uwagę fakt, że pracodawca także może mieć wątpliwości co do efektywności, obawy związane z nawrotem choroby.  Dlatego powrót do pracy po długiej nieobecności spowodowanej chorobą bywa utrudniony. W dzisiejszych czasach sytuacje związane z powrotem do pracy są coraz częstsze, gdyż pozwala na to rozwój medycyny. Poza tym choruje coraz więcej młodych osób, które po zakończonym leczeniu chcą wrócić do aktywności zawodowej  i społecznej.                                                                                                                                                                                                 Choroba nowotworowa zaburza też funkcjonowanie rodzinne w bardzo szerokim znaczeniu. Zmianie ulegają relacje pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny – małżonek, partner, rodzic, dziecko. Rodzina szybko i nagle musi przeorganizować swoje dotychczasowe ułożone życie. Najważniejszą osobą w rodzinie staje się chory. Jego zdrowie i życie stają się priorytetem dla rodziny. W chorobie zmianie ulegają role w rodzinie.  Osoba chora ma ograniczone możliwości realizacji swoich obowiązków z powodu hospitalizacji, gorszego samopoczucia a jednocześnie pojawiają się dodatkowe potrzeby związane z chorobą i leczeniem. Funkcjonowanie rodziny „kręci się” wokół choroby. Życie poszczególnych członków rodziny skierowane jest na potrzeby osoby chorej często kosztem własnych potrzeb. Wpływ choroby na relacje rodzinne jest uwarunkowany wieloma czynnikami. Niezaprzeczalnie choroba nowotworowa jest swoistą próbą dla rodziny, dla trwałości więzi. Na próbę wystawione są zwłaszcza więzi partnerskie. Partner staje przed podwójnym zadaniem  – mierzy się z chorobą osoby bliskiej oraz z własna reakcją na chorobę. Dodatkowo spadają na niego obowiązki domowe, opieka nad dziećmi oraz dbanie o finanse rodziny.  Pojawiające się myśli, emocje, zwiększone wymagania są dla partnerów źródłem silnego stresu w czasie, gdy chory najbardziej potrzebuje wsparcia. Wspólne stawianie czoła chorobie jest zazwyczaj nowym doświadczeniem dla par i może wywoływać niespodziewane myśli i uczucia. Bycie w związku z chorą osobą często wiąże się z przekonaniem o byciu silnym i nieokazywaniu swoich emocji. Partnerzy pacjentów onkologicznych często czują się zagubieni, zwłaszcza gdy próbują zrozumieć informacje dotyczące leczenia lub pomagają partnerowi w podjęciu decyzji o leczeniu. Do typowych reakcji należy również lęk, strach, zdenerwowanie i poczucie niesprawiedliwości, że to właśnie ukochana osoba zachorowała. Kiedy jeden z partnerów zostaje opiekunem, to dotychczasowy podział ról i obowiązków przestaje funkcjonować. Dla pacjentów, którzy silnie identyfikowali się ze swoimi rolami np. matka, ojciec, pracownik, jest to szczególnie trudna sytuacja.  Często pacjenci chcąc zachować poczucie niezależności kontynuują taki styl życia, jaki wiedli przed chorobą. Troska o chorego partnera jest stresująca zarówno w wymiarze emocjonalnym jak i fizycznym. Objawia się częstszym występowaniem lęku, depresji, słabszą odpornością, większym prawdopodobieństwem wystąpienia problemów zdrowotnych. Informacja o diagnozie partnera może prowadzić do pojawienia się takich objawów jak zmęczenie, zaburzenia snu, bóle głowy. Są one często ignorowane przez partnerów osób z chorobą onkologiczną. Uważają, że ich problemy są nieistotne w obliczu choroby nowotworowej.  Jest to o tyle niebezpieczne, ze może prowadzić do poczucia przeciążenia. Należy pamiętać, że partnerzy często są nieprzygotowani do przyjęcia wszystkich aspektów, które pociąga za sobą rola opiekuna.  Ważnym aspektem jest komunikacja między  partnerami, poszczególnymi członkami rodziny. Dobra komunikacja w czasie zmagań z choroba nowotworową może doprowadzić do wzmocnienia związku. Pomaga lepiej zrozumieć stany emocjonalne. Choroba nowotworowa może wywołać różne reakcje u partnerów. Jedną z nich jest wycofanie. Obejmuje ono unikanie rozmów związanych z chorobą lub rzucaniem się w wir pracy lub innych czynności. Takie zachowanie może wydawać się brakiem troski lub obojętnością a często jest to przecież reakcja na silne emocje. Unikanie rozmowy może być sposobem na ochronę siebie przed nieprzyjemnymi emocjami. Drugą reakcją jest nadmierna ochrona chorego. Czasem partnerzy, rodzina robią dla osoby chorej więcej niż  to jest konieczne. Nie pozwalają choremu na wykonywanie codziennych czynności domowych lub starają się organizować mu czas wolny. Wpływ choroby na relacje rodzinne jest niejednoznaczny i uwarunkowany wieloma czynnikami. Nie do podważenia jest fakt, że choroba nowotworowa jest swoistą próbą dla więzi i relacji w rodzinie. Czas choroby jest testem dla wszystkich członków rodziny z trwałości więzi oraz umiejętności radzenia sobie w sytuacjach trudnych. Często relacje te zacieśniają się, widzimy jak rodzina jednoczy się w walce z chorobą. Pacjenci często podkreślają, że bez wsparcia rodziny, znajomych ciężko byłoby im pokonać problemy związane z  leczeniem. Niestety zdarzają się też sytuacje, gdy chory zostaje pozostawiony sam sobie w pokonywaniu trudów leczenia. Bywa tak w sytuacjach, gdy rodzina jest skłócona z różnych powodów. Kiedy mówimy o roli rodziny w trakcie choroby nowotworowej, to należy zauważyć, że w szczególnie trudnej sytuacji są osoby samotne. Nie dość, że nie mają obok siebie nikogo bliskiego kto towarzyszyłby im w chorobie, to jeszcze nie mają nikogo kto zaspokoiłby  przyziemne potrzeby jak zakupy, pomógłby  w załatwianiu różnych spraw codziennych.                           

Nastawienie pacjenta do traumatycznej sytuacji jaką jest choroba zależy od wcześniejszych doświadczeń z chorobą nowotworową. Niekoniecznie muszą to być doświadczenia osobiste ale mogą wynikać z obserwacji zmagania się innych ludzi z problemami choroby. Duże znaczenie mają zasoby radzenia sobie w sytuacjach trudnych, które gromadzimy od dzieciństwa. To właśnie rodzice lub osoby bliskie dostarczają dziecku wiedzy na temat otaczającego go świata. Uczymy się od nich jak reagować na sytuacje trudne. W sytuacji trudnej objawia się nam prawda o naszym życiu, relacjach z innymi ludźmi. Nikt nie przeżyje za nas sytuacji trudnych ale bez innych ludzi trudno przez nie przejść.  Nie zawsze, gdy powiemy jakiego wsparcia potrzebujemy, to takie dostajemy.  Niekiedy wspierający próbują przejąć kontrolę nad naszym życiem. Myślą o własnych a nie osoby chorej potrzebach. Lepiej choremu zaoferować ograniczoną formę pomocy, niż zobowiązać się do czegoś co nas przerasta.  Pozwala to choremu wierzyć, że w tych trudnych chwilach nie jest sam, że ktoś o nim myśli i chce pomóc.  Niektórzy chorzy z obawy przed społecznym naznaczeniem lub w trosce o bliskich nie informują otoczenia o swojej chorobie – dotyczy to zwłaszcza dzieci lub rodziców  w podeszłym wieku. Nie jest to dobra decyzja, gdyż takie zatajanie informacji o chorobie, leczeniu często może prowadzić do izolacji w pokonywaniu trudów związanych z leczeniem. Z drugiej strony są osoby, które wyolbrzymiają negatywne skutki choroby, aby wzbudzić w bliskich zatroskanie. Wyolbrzymianie daje  tym chorym poczucie bezpieczeństwa, zaopiekowania. Niektórzy chorzy czerpią z choroby nowotworowej swoiste korzyści społeczne, takie jak współczucie, uwaga. Czasami choroba nowotworowa jest wykorzystywana do zwrócenia uwagi na siebie, do wywierania wpływu na innych. Zauważa się to zazwyczaj na korytarzach szpitalnych czy w poczekalniach poradni specjalistycznych gdzie pacjenci opowiadają o swoich chorobach, leczeniu. W ten sposób pacjent zaspokaja potrzebę uwagi i wysłuchania. Potrzeba bliskości i troski ze strony innych ludzi jest naturalna. Jest to potrzeba każdego człowieka, bez względu na to czy jest on chory czy zdrowy.  Ważne jest , aby utwierdzić chorego, że jest nadal ważny dla nas, że jest kochany. Takie poczucie, że mimo choroby jesteśmy ważni dla rodziny, że jesteśmy kochani dodaje chorym sił do walki z chorobą. Ludzie, którzy chorują przewlekle są grupą szczególnie narażoną na wykluczenie społeczne. Osamotnienie i obniżenie jakości funkcjonowania społecznego jest bardzo dużym problemem chorych onkologicznie i dotyka nie tylko osób, które przed zachorowaniem były samotne. Wiele osób nie wie jak zachować się wobec  znajomego, który zachorował na raka. Z tego powodu często rezygnują z kontaktów, co z kolei prowadzi do wykluczenia społecznego osoby chorej i jego rodziny. Inne problemy wpływające na funkcjonowanie społeczne osób z różnymi rodzajami nowotworów to między innymi źle dobrane zaopatrzenie medyczne np. w protezy piersi. Jest to szczególnie uciążliwe w prowadzeniu aktywnego  trybu życia.  Zły dobór protezy jest związany z wahaniami wagi w trakcie leczenia onkologicznego. Również zmiany w wyglądzie wywierają duży wpływ na jakość funkcjonowania społecznego i zawodowego. Widoczne oznaki choroby – utrata włosów, piersi, większość pacjentów stara się ukryć. Problem zmian w wyglądzie jest bardzo dotkliwy dla kobiet, choć jest to podejście bardzo indywidualne. Często pacjentki szukają informacji w jaki sposób wiązać chustki, jak malować brwi, jaką perukę wybrać. Również kwestia piersi jest bardzo ważna w wyglądzie kobiety – sprawa doboru protezy lub decyzji o rekonstrukcji piersi. Rak to nadal temat tabu w sferze cielesności osób chorych i wyleczonych. Widoczne jest zwłaszcza w przypadku osób z wyłonioną stomią, po usunięciu krtani czy kobiet po mastektomii. Zmiany w wyglądzie, utrata sprawności fizycznej spowodowane leczeniem onkologicznym są czynnikami bardzo obciążającymi chorych onkologicznie. Warto podkreślić, że zmagania z sytuacją jaką jest choroba nowotworowa, mogą stać się motorem do zmiany  i przewartościowania własnego życia. Jakość życia pacjentów z chorobą nowotworową wiąże  jest przede wszystkim z długością przeżycia, rozwojem choroby, skutkami leczenia a także z wpływem choroby i leczenia na szeroko pojętą aktywność społeczną. Funkcjonowanie społeczne jest ważnym aspektem jakości życia wszystkich ludzi zarówno zdrowych jak i tych chorych.  W przypadku chorych onkologicznie  skutki leczenia takie jak zmęczenie, osłabienie, obniżona odporność oraz skutki pozamedyczne takie jak relacje z otoczeniem zwiększają ryzyko zaburzenia jakości funkcjonowania społecznego. Kończąc jeszcze raz pragnę podkreślić, że choroba nowotworowa może być sygnałem do zmiany życia, do przyjrzenia się relacjom społecznym oraz do przewartościowania własnego życia. Najważniejsze, żeby próbować pracować nad nowymi zachowaniami, dzięki którym będzie wzrastało poczucie wpływu na swoje życie i poprawiała się jakość funkcjonowania społecznego.

Literatura:

Wykłady dr Marioli Kosowicz na temat sytuacji pacjentów onkologicznych

Natalia Ulaniecka „Doświadczanie choroby nowotworowej”- Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2021

spostrzeżenia własne związane z wykonywanym zawodem

Autorka: Ilona Wicberger – pracownik socjalny w Pracowni Psychologii Klinicznej Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu oraz członek zespołu orzekajacego w Powiatowym Zespole ds Orzekania o Niepełnosprawności w Obornikach Wlkp., dysponuje dużą wiedzą z zakresu pomocy społecznej przydatną dla pacjentów onkologicznych. 

„Regulacje prawne w orzecznictwie rentowym dotyczące osób, którym przywracana jest zdolność do pracy”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Ustalenie niepełnosprawności jest punktem wyjścia do objęcia przez państwo osób niepełnosprawnych szczególną troską i uruchomienia – przewidzianych prawem – różnych form zabezpieczenia społecznego. Kluczowym jest określenie w miarę precyzyjnych zasad i kryteriów orzekania o niepełnosprawności i jej stopniu. Osoba legitymująca się orzeczeniem o niepełnosprawności (niezdolności do pracy) powinna mieć prawo starania się o konkretne świadczenia i przywileje od różnych instytucji po udowodnieniu posiadania stosownych uprawnień o charakterze administracyjnym. W Polsce oceny niepełnosprawności (niezdolności do pracy, służby) dokonuje się według kryteriów określonych w zależności od instytucji uprawnionej do przyznawania określonych świadczeń i przywilejów. Inaczej mówiąc, niepełnosprawność (niezdolność do pracy, służby) ustalana dla potrzeb poszczególnych instytucji, według zasad w niej obowiązujących, nie ma charakteru uniwersalnego, co powoduje konieczność powtarzania procedury orzeczniczej przez lekarzy zatrudnionych w każdej z tych instytucji. Lekarze ci mają obowiązek, po ustaleniu stopnia upośledzenia funkcji organizmu, wysnuwania wniosków, które wprost przekładają się na decyzje przyznania lub odmowy prawa do wnioskowanych świadczeń. Orzecznictwo lekarskie o niepełnosprawności (niezdolności do pracy) powinno mieć zagwarantowaną niezależność w orzekaniu i opierać się wyłącznie na stwierdzonym stopniu upośledzenia funkcji organizmu badanej osoby.

Osoba ubiegająca się o świadczenia emerytalno-rentowe, do których prawo uzależnione jest od stwierdzenia niezdolności do pracy, zobowiązana jest poddać się badaniom lekarskim, w tym badaniom psychologicznym.

Postępowanie przed organem rentowym w kwestii stwierdzenia niezdolności do pracy jest dwuinstancyjne. W pierwszej instancji oceny niezdolności do pracy, jej stopnia oraz ustalenia m.in.:

  • daty powstania niezdolności do pracy,
  • trwałości lub przewidywanego okresu niezdolności do pracy lub niezdolności do samodzielnej egzystencji, dokonuje w formie orzeczenia lekarz orzecznik.

W drugiej instancji orzeka komisja lekarska. Kwestie te reguluje art. 14 ust. 1, 2e-2f ustawy emerytalnej. Przy orzekaniu o stopniu i przewidywanym okresie niezdolności do pracy ustawodawca nakazał uwzględnić okoliczności wymienione w art. 13 ust. 1 ustawy emerytalnej.

Bezpośredni nadzór nad wykonywaniem orzekania o niezdolności do pracy przez lekarzy orzeczników w jednostce organizacyjnej ZUS, w zakresie kontroli orzeczeń lekarzy pod względem merytorycznym i formalnym wykonuje Prezes ZUS za pośrednictwem głównego lekarza orzecznika. Natomiast nadzór nad wykonywaniem orzekania o niezdolności do pracy przez lekarzy orzeczników i komisje lekarskie, Prezes ZUS wykonuje za pośrednictwem naczelnego lekarza ZUS. Nadzór ten obejmuje w szczególności:

  • kontrolę orzeczeń lekarzy orzeczników i komisji lekarskich pod względem merytorycznym i formalnym,
  • zlecanie uzupełnienia dokumentacji lekarskiej lub zawodowej, w szczególności przez skierowanie osoby, której orzeczenie dotyczy, na badanie przez lekarzy konsultantów, psychologa, na badanie dodatkowe lub na obserwację szpitalną,
  • zlecanie lekarzowi orzecznikowi lub komisji lekarskiej rozpatrzenia sprawy niezależnie od właściwości miejscowej.

Tak stanowi § 12-13 rozporządzenia Ministra Polityki Społecznej w sprawie orzekania o niezdolności do pracy.

Naczelny lekarz ZUS w ramach sprawowanego nadzoru może więc m.in. zlecić rozpatrzenie sprawy, zarówno lekarzowi orzecznikowi, jak i komisji lekarskiej i to niezależnie od właściwości miejscowej.

Osobę, w stosunku do której ma być wydane orzeczenie, ZUS w wyznaczonym terminie kieruje na badania przeprowadzane przez lekarza orzecznika, lekarza konsultanta, psychologa, na badania dodatkowe lub na obserwację szpitalną. W razie niestawienia się osoby wezwanej na badanie lub obserwację bez uzasadnionych przyczyn, organ rentowy wyznacza nowy termin skierowania na takie badanie. Przy czym dokonuje tego za zwrotnym poświadczeniem odbioru, informując o skutkach niestawiennictwa. Niezgłoszenie się na badanie lub obserwację w nowo wyznaczonym terminie bez uzasadnionej przyczyny powoduje odstąpienie od dalszego postępowania w sprawie (§ 3 ust. 1-2, 4 rozporządzenia).

W sprawach o ustalenie prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy osoby ubiegające się o takie świadczenie poddawane są badaniu lekarskiemu. W pierwszej instancji orzeczenie zawierające ocenę niezdolności do pracy, jej stopień, a także ustalenie daty powstania niezdolności do pracy, trwałości lub przewidywanego okresu tej niezdolności wydaje lekarz orzecznik ZUS. Instancję odwoławczą stanowi trzyosobowa komisja lekarska ZUS.

Szczegółowe zasady i tryb orzekania o niezdolności do pracy określa rozporządzenie MPS w sprawie orzekania o niezdolności do pracy. W myśl § 4 ust. 1 rozporządzenia, lekarz orzecznik wydaje orzeczenie na podstawie dokumentacji dołączonej do wniosku oraz po przeprowadzeniu bezpośredniego badania stanu zdrowia osoby, w stosunku do której ma być ono wydane. Przy czym, lekarz może wydać orzeczenie również bez bezpośredniego badania stanu zdrowia ubezpieczonego, jeżeli dokumentacja dołączona do wniosku jest wystarczająca do wydania orzeczenia (§ 4 ust. 2 rozporządzenia).

Natomiast jeżeli zaistnieją jakiekolwiek wątpliwości co do stanu zdrowia osoby ubiegającej się o rentę z tytułu niezdolności do pracy, może ona zostać skierowana przez lekarza orzecznika do lekarza konsultanta, psychologa lub też na dodatkowe badania czy też obserwację szpitalną. Jeżeli stan zdrowia osoby wnioskującej o świadczenie uniemożliwia jej osobiste zgłoszenie się na badanie, wówczas istnieje możliwość jego przeprowadzenia w miejscu pobytu tej osoby, przy czym za jej zgodą.

W opisanej przez Czytelnika sytuacji domniemywać można, że lekarz orzecznik ZUS nie przeprowadził bezpośredniego badania uznając, iż dostarczona wraz z wnioskiem o rentę dokumentacja medyczna jest wystarczająca do wydania orzeczenia. Jeżeli jednak Czytelnik jest niezadowolony z zawartego w orzeczeniu rozstrzygnięcia, może rozważyć jego zaskarżenie. Termin i zasady złożenia środka zaskarżenia w postaci sprzeciwu określa art. 14 ust. 2a-2c ustawy emerytalnej.

W celu uzyskania prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy trzeba spełnić łącznie warunki określone w art. 57 ustawy emerytalnej. Oznacza to, że ubezpieczony musi:

  • być niezdolny do pracy oraz
  • co do zasady, legitymować się wskazanym przez ustawodawcę okresem składkowym i nieskładkowym, wynoszącym odpowiednio od 1 roku do 5 lat, w zależności od tego, w jakim wieku był w momencie powstania niezdolności do pracy.

Ponadto jego niezdolność do pracy powinna powstać we wskazanych przez ustawodawcę okresach albo nie później niż w ciągu 18 miesięcy od ich ustania (chodzi tu m.in. o okres ubezpieczenia, np. z tytułu zatrudnienia na umowę o pracę, oraz okres pobierania zasiłku chorobowego i świadczenia rehabilitacyjnego, w tym po ustaniu tytułu ubezpieczenia).

Przy czym ten ostatni warunek nie jest wymagany, jeżeli dany ubezpieczony udowodnił okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 20 lat dla kobiety lub 25 lat dla mężczyzny oraz jest on całkowicie niezdolny do pracy.

Co istotne, oceny niezdolności do pracy oraz jej stopnia, a także ustalenia m.in. daty powstania niezdolności do pracy, dokonuje w formie orzeczenia lekarz orzecznik lub – w II instancji – komisja lekarska ZUS.

Jeśli zatem niezdolność do pracy Czytelnika powstała jeszcze w okresie zatrudnienia i trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego, co zostanie potwierdzone przez lekarza orzecznika lub komisję lekarską ZUS, istnieje realna szansa na uzyskanie przez niego prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy. Oczywiście, o ile spełnia warunek dotyczący posiadania wymaganego okresu składkowego i nieskładkowego.

W tym celu musi jednak wystąpić do ZUS ze stosownym wnioskiem, najlepiej sporządzonym na druku ZUS Rp-1R, załączając do niego:

  • zaświadczenie o stanie zdrowia wystawione przez lekarza prowadzącego leczenie, 
  • dokumentację medyczną mającą znaczenie dla sprawy, 
  • dowody potwierdzające przebyte okresy składkowe i nieskładkowe oraz wysokość wynagrodzenia stanowiącego podstawę wymiaru świadczeń.

Pracodawca nie może dopuścić do pracy pracownika bez aktualnego orzeczenia lekarskiego stwierdzającego brak przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku w warunkach pracy opisanych w skierowaniu na badania lekarskie – ta zasada, wyrażona w art. 229 § 4 ustawy – Kodeks pracy (dalej jako „kp”) ma bezwzględnie obowiązujący charakter. Oznacza to, że w przypadku gdy lekarz sprawujący profilaktyczną opiekę nad pracownikami uzna, że dana osoba stała się niezdolna do wykonywania dotychczasowej pracy, pracodawca nie może dopuścić pracownika do wykonywania uprzednio określonych obowiązków. Jeżeli pracodawca ma możliwość przeniesienia zatrudnionego do innej pracy niemającej negatywnego wpływu na jego zdrowie, problem można uznać za rozwiązany. Sytuacja się komplikuje wówczas, gdy pracodawca nie dysponuje odpowiednim stanowiskiem pracy. Co może w takich okolicznościach zrobić? Czy zwolnienie z powodu utraty zdolności do wykonywania pracy jest możliwe? Piszemy na ten temat w niniejszym artykule.

Przepisy Kodeksu pracy nie nakładają na pracodawcę obowiązku zatrudniania pracownika, gdy ten – wskutek orzeczenia wydanego przez lekarza medycyny pracy – został uznany za niezdolnego do wykonywania dotychczasowych obowiązków służbowych. Jeżeli pracodawca dysponuje innym odpowiednim stanowiskiem pracy, to istnieje możliwość dalszego zatrudniania wspomnianego pracownika. Jednak w przeciwnym wypadku, w razie braku możliwości powierzenia innego zatrudnienia, pracodawca ma prawo rozwiązać z pracownikiem stosunek pracy.

W tym miejscu należy podkreślić, że Kodeksu pracy przewiduje kilka wyjątków od powyższej zasady, w związku z czym w konkretnych przypadkach pracodawca ma obowiązek przenieść pracownika do innej pracy, nie może natomiast rozwiązać z nim umowy o pracę. Oznacza to, że:

pracodawca zatrudniający pracownicę w ciąży lub karmiącą dziecko piersią przy pracach wzbronionych takiej pracownicy, bez względu na stopień narażenia na czynniki szkodliwe dla zdrowia lub niebezpieczne lub przy pozostałych pracach wzbronionych, jest obowiązany przenieść pracownicę do innej pracy (art. 179 § 1 i 2 kp);
w razie stwierdzenia u pracownika objawów wskazujących na powstawanie choroby zawodowej pracodawca jest obowiązany na podstawie orzeczenia lekarskiego oraz w terminie i na czas określony w nim przenieść pracownika do innej pracy, której wykonywanie nie jest związane z oddziaływaniem czynnika będącego źródłem początków choroby zawodowej (art. 230 § 1 kp); 
pracodawca jest obowiązany przenieść pracownika do odpowiedniej pracy, w przypadku gdy stał się niezdolny do wykonywania dotychczasowej pracy wskutek wypadku przy pracy lub choroby zawodowej oraz nie został uznany za niezdolnego do pracy w rozumieniu przepisów Ustawy z dnia 17 grudnia 1998 roku o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (art. 231 kp).

Każdemu z nas zdarza się przebywać na zwolnieniu lekarskim. Niekiedy jednak nasza niedyspozycja trwa dłużej nic 30 dni. W takim wypadku konieczne jest przeprowadzenie badania kontrolnego, które potwierdzi, że jesteśmy zdolni do pracy.

Poddanie się przez badaniom lekarskim jest jednym z podstawowych obowiązków pracownika i wynika wprost z zapisów kodeksu pracy. Art. 211 stanowi, że w szczególności pracownik jest obowiązany poddawać się wstępnym, okresowym i kontrolnym oraz innym zaleconym badaniom lekarskim i stosować się do wskazań lekarskich.

W przypadku pracowników mamy do czynienia z 4 rodzajami badań i są to badania:

  • wstępne, którym podlegają osoby przyjęte do pracy;
  • okresowe, którym podlegają wszyscy pracownicy, a ich częstotliwość ustalana jest przez lekarza, który każdorazowo bierze pod uwagę stan zdrowia;
  • kontrolne, w przypadku dłużej nieobecność – w celu ustalenia zdolności do wykonywania pracy na dotychczasowym stanowisku;
  • końcowe – wykonywane na wniosek, po zakończeniu stosunku pracy, w przypadku, gdy pracownik pracował w warunkach szkodliwych, a wynik takiego badania pozwoli ustalić czy mamy do czynienia z chorobą zawodową.

W myśl art. 229 § 2 kodeksu pracy w przypadku niezdolności do pracy trwającej dłużej niż 30 dni, spowodowanej chorobą, pracownik podlega ponadto kontrolnym badaniom lekarskim w celu ustalenia zdolności do wykonywania pracy na dotychczasowym stanowisku. Oznacza to, że w takim wypadku będziemy musieli uzyskać od pracodawcy skierowanie na takie badania, w celu uzyskania zaświadczenia o zdolności do pracy.

Kiedy otrzymamy już skierowanie na badania, możemy umówić się na konkretny termin z przychodnią, z którą nasz pracodawca ma zawartą umowę. Czy powinniśmy w takim wypadku wziąć urlop lub umówić się na wizytę poza godzinami pracy, aby uzyskać zaświadczenie o zdolności do pracy?

Zgodnie z art. 229 § 3 kodeksu pracy, okresowe i kontrolne badania lekarskie przeprowadza się w miarę możliwości w godzinach pracy. Za czas niewykonywania pracy w związku z przeprowadzanymi badaniami pracownik zachowuje prawo do wynagrodzenia, a w razie przejazdu na te badania do innej miejscowości przysługują mu należności na pokrycie kosztów przejazdu według zasad obowiązujących przy podróżach służbowych.

W przypadku powrotu z urlopu macierzyńskiego, co do zasady nie jest wymagane przeprowadzenie badań kontrolnych. Jednak będzie to miało związek z tym, czy przed nim kobieta w ciąży przebywała na zwolnieniu lekarskim. Często też ma miejsce sytuacja, gdy po powrocie do pracy konieczne będzie wykonanie badań okresowych, ponieważ minęła ich ważność. W takich wypadkach powinny zostać wystawione dwa rodzaje skierowań, przy czym samo badanie ma oczywiście potwierdzić zdolność do pracy.

Wzór orzeczenia lekarskiego stanowi załącznik do rozporządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie przeprowadzania badań lekarskich pracowników, zakresu profilaktycznej opieki zdrowotnej nad pracownikami oraz orzeczeń lekarskich wydawanych do celów przewidzianych w Kodeksie pracy.

Wynika z niego, że orzeczenie takie

  • stwierdzenia braku przeciwwskazań zdrowotnych do wykonywania pracy na określonym stanowisku pracy;
  • stwierdzenia niezdolności do wykonywania pracy wobec istnienia przeciwskazań zdrowotnych

Oczywiście większości z nas zależy na tym, aby uzyskać orzeczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do pracy, ponieważ tylko taki stan rzeczy, dopuści nas do wykonywania obowiązków zawodowych, bez obawy o narażenie się na konsekwencje.

Ile jest ważne zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do wykonywania pracy? O jego długości decydują każdorazowo lekarz. Ponadto, na mocy ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw, orzeczenia lekarskie wydane w ramach wstępnych, okresowych i kontrolnych badań lekarskich, których ważność upłynęła po dniu 7 marca 2020 r., zachowują ważność, nie dłużej jednak niż do upływu 180 dni od dnia odwołania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii.

Za brak zaświadczenia o zdolności do pracy pracownika odpowiada pracodawca. W praktyce oznacza to bowiem, że pracownik nie jest zdolny do pracy oraz otrzymania wynagrodzenia. Pracodawca w takim wypadku naraża się na odpowiedzialność odszkodowawczą, w przypadku gdyby pracownikowi coś się stało. Pracodawcy za dopuszczenie do wykonywania obowiązków służbowych, pracownika bez odpowiedniego orzeczenia lekarza medycyny pracy grozi kara grzywny nawet do 30 000 zł. pracy.

Czasem zdarzają się sytuacje, kiedy lekarz nie będzie chciał nam wystawić odpowiedniego orzeczenia. W takich wypadkach niezbędna będzie ponowna wizyta, na którą zabierzemy ze sobą całą dokumentację medyczną oraz zaświadczenie od lekarza prowadzącego o zakończonym leczeniu.

Ponadto, warto pamiętać, że na podstawie zapisów ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw w przypadku braku dostępności do lekarza uprawnionego do przeprowadzenia badania wstępnego lub kontrolnego, badanie takie może przeprowadzić i wydać odpowiednie orzeczenie lekarskie inny lekarz. Orzeczenie lekarskie wydane przez innego lekarza traci moc po upływie 180 dni od dnia odwołania stanu zagrożenia epidemicznego, w przypadku gdy nie zostanie ogłoszony stan epidemii, albo od dnia odwołania stanu epidemii. Oznacza to, że nie jest konieczne orzeczenie lekarza medycyny pracy, ponieważ może je wystawić lekarz innej specjalizacji.

Na początku należy podkreślić, że pacjent ma zawsze dostęp do informacji, które dotyczą jego stanu zdrowia i przeprowadzonego leczenia. Wynika to bezpośrednio z art. 9 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, który stanowi, że pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia. Ponadto, zgodnie z art. 23 tejże ustawy, pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych.

Podsumowując każdy z nas ma prawo do :

  • wglądu do takiej dokumentacji (dodatkowo może być ona udostępniona za pośrednictwem środków komunikacji elektronicznej lub na informatycznym nośniku danych)
  • sporządzenie jej wyciągu, odpisu, kopii lub wydruku.

Niejednokrotnie będzie to pomocne w przypadku, gdy lekarz medycyny pracy nie chce nam wystawić orzeczenia o zdolności do pracy. W takich wypadkach możemy przekazać mu wszelką dokumentację medyczną, która będzie świadczyć o przebiegu choroby oraz zakończonym leczeniu.

Co potrzebne do lekarza medycyny pracy-wybierając się na wizytę, należy przede wszystkim zabrać ze sobą:

  1. skierowanie na badania wystawione przez pracodawcę:
  2. dokument tożsamości;
  3. w przypadku wady wzroku – okulary/soczewki;
  4. w przypadku orzeczenia o niepełnosprawności – dokument to potwierdzający;
  5. w przypadku badania kontrolnego – zaświadczenie o zakończeniu leczenia, wydane przez lekarza prowadzącego lub zaświadczenie o aktualnym stanie zdrowia w przypadku kontynuacji leczenia.

Autor: Arkadiusz Spychała – pracownik socjalny Wielkopolskiego Centrum Onkologii, dysponuje dużą wiedzą z zakresu pomocy społecznej przydatną dla pacjentów onkologicznych. 

„Jestem jaka jestem. Czy jest możliwe zbudowanie poczucia własnej wartości?”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Istotnie, cały świat jest zbyt wyłącznie zajęty sobą, aby można mieć poważne zdanie o kimś innym, z leniwą gotowością akceptuje się ten stopień szacunku, jaki bez wahania okazujesz sobie. Bądź, czym chcesz, żyj, jak chcesz, ale okazuj dufną zuchwałość, bez nieczystego sumienia, a nikt nie będzie moralnie śmiał gardzić tobą. Spróbuj z drugiej strony stracić zgodę z sobą, zadowolenie z siebie, pokaż, że sobą gardzisz, a na oślep przyznają ci słuszność.

        Thomas Mann, Mario i czarodziej. Pajac.

Samoocenę zazwyczaj definiuje się jako ewaluację, stosunek do własnej osoby, postawę wobec siebie samego. Wymiennie literatura psychologiczna często wobec niej używa sformułowania: poczucie własnej wartości. Termin ten obecny jest nie tylko w języku potocznym – w rozumieniu opisu tego, jakie jednostka ma na swój temat przekonania. Ale również i w języku nauki, który stara się przedstawiać ją poprzez podkreślanie poszczególnych jej cech jako relatywnego i dynamicznego zjawiska, bycia jedną z emocjonalnych kompetencji, znaku wiary we własne możliwości, powiązania poczucia skuteczności i szacunku do samego siebie. Bądź też opisuje ją poprzez dwa aspekty: węższy – związany z opiniami na temat własnej osoby (takimi jak na przykład: umiejętności gry w szachy, atrakcyjności interpersonalnej, inteligencji, specific self-esteem) oraz szerszy, zwany samooceną ogólną bądź globalną, związany z całościową oceną  siebie przez daną osobę (global self-esteem). Ten sposób ujmowania zagadnienia jest szczególnie obecny w literaturze anglojęzycznej. Przeciwnie do literatury polskiej, która to literatura rozróżnia poznawcze i afektywne strony poczucia własnej wartości, podkreślając znaczenie emocji w postrzeganiu własnego Ja. Wiele mówiący jest przekład terminu self-esteem jako globalne samowartościowanie (global self-evaluation) w opozycji do poznawczej wizji siebie nazywanej w tym ujęciu właśnie samooceną (self-assessment). Widocznym jest, że poczucie własnej wartości jest zjawiskiem mogącym być ujmowanym jedynie subiektywnie w oparciu o postrzeganie i ocenę własnej wartości, a więc zawiera dwa wymiary poznawczy i emocjonalny. Takie ujęcie obecne jest u Morrisa Rosenberga, Skali samooceny SES. Za autorem i tłumaczeniem tytułu Skali SES w pracy obecny będzie termin samoocena, rozumiany jako pozytywna bądź negatywna postawa wobec Ja, ukierunkowana na globalną ocenę siebie. Rosenberg uważa, że wysoka samoocena nie oznacza postrzegania siebie za lepszego od innych ludzi, a wystarczająco dobrego człowieka. Niska samoocena natomiast jest wyrazem niezadowolenia, odrzucenia własnego Ja. W tej koncepcji samoocena, będąc jedną ze składowych koncepcji Ja, jest w wypadku osób dorosłych, cechą względnie stałą.

Tyle o poczuciu własnej wartości literatura naukowa. Potocznie rzecz ujmując, z poczuciem własnej wartości czy samooceną chodzi o to, aby człowiek potrafił adekwatnie ocenić swoje umiejętności, docenić zasoby oraz przyjąć wady i niedociągnięcia bez nadmiernego zapadania się w zły nastój bądź wpadania w samouwielbienie. Niektórzy – zwolennicy rozdzielenia tych dwóch pojęć – wskazują, że poczucie własnej wartości jest pewnym psychicznym stanem budowanym opartym na elementarnej, uogólnionej ocenie siebie, samoocena natomiast jest wypadkową własnych opinii i sądów danej osoby dotyczących jej cech fizycznych, psychicznych i społecznych wpływających zwrotnie na jej nastrój, zachowania i funkcjonowanie społeczne. Samoocenę wyznaczają dwie postawy: samoakceptacja i samoodtrącenie. Pierwsza przejawia się w wierze, zaufaniu i szacunku dla siebie samego, daje podstawę do wykorzystywania swoich możliwości, jak również dzięki niej człowiek potrafi poddać korekcie swoje zachowanie pod wpływem sugestii innych. Osoby akceptujące się mają korzystne, adekwatne mniemanie o sobie i satysfakcjonujące samopoczucie. Samoodtrącenie natomiast rozumiane jest jako stosunek do samego siebie związany z przeżywaniem poczucia krzywdy, poczucia winy, poczucia niższości czy też innych odczuć związanych z pretensją i żalem wobec siebie. Osoba taka niestety nie potrafi docenić własnych osiągnięć, celuje natomiast w przecenianiu porażek, zmierzaniu do poniżenia siebie, z brakiem akceptacji i lubienia się włącznie. Samoocenę wpisana jest w dwa wymiary – wysokość oraz pewność. W tym rozumieniu samoocenianie się może być: zawyżone i pewne, zawyżone i niepewne, zaniżone i pewne, zaniżone i niepewne. Pewność zdecydowanie ma większy wpływ na zachowanie człowieka niż wysokość. To w jaki sposób odbieramy oceniamy swoją samoocenę zależy często od naszego wychowania. Bazą chwiejnego poczucia własnej wartości są najczęściej komunikaty od osób znaczących podważające wartość dziecka (np. rodziców, dziadków, rodzeństwa. opiekunów). Po narodzinach dziecko odbierane jest jako cenne samo w sobie, dlatego i w związku z tym dostaje komunikaty od otoczenia odpowiednie do takiego sposobu jego postrzegania. Z czasem jednak na skutek rozmaitych oczekiwań otoczenia czy sposobów wychowania otrzymuje komunikaty, które przekonują je albo pozwalają podejrzewać, że wartość jego jako człowieka zależy od rozmaitych czynników zewnętrznych lub od konkretnych działań czy umiejętności. Tak wychowywane dziecko zaczyna się starać, by sprostać tym wymaganiom i zasłużyć ponownie na to, by móc się poczuć wartościowym i kochanym przez rodziców dzieckiem. Tak wychowywane dziecko staje się często także jako dorosły osobą zależną od otoczenia, zewnątrz sterowną i niepewną siebie (własnej elementarnej wartości jako człowieka). Kolejnymi zmiennymi mającymi wpływ nakształtowanie poczucia własnej wartości: porównania społeczne – inni stanowią punkt odniesienia do wartościowania siebie; bilans osiągnięć i porażek – zwykle porażka rodzi poczucie niezadowolenia, a sukces powoduje wzrost samooceny; aktywność własną – praca nad sobą, działania powodujące zmiany w zakresie stosunku do siebie. Konsekwencją tych mechanizmów jest wybieranie spośród zbioru dostępnych człowiekowi zachowań tych, które odpowiadają zewnętrznej sytuacji, nie potrzebom jednostki, manifestuje się ów w wyborze kierunku rozwoju czy samorealizacji, asertywnych v. nieasertywnych relacjach z innymi, sposobach autoprezentacji, radzeniu sobie z  krytyką nieuzasadnioną i tą uprawniona,  reagowaniu na napięcie i brak powodzenia.

Jeżeli poczucie własnej wartości definiujemy jako postawę wobec samego siebie, to wskazujemy, że zawiera ona trzy składniki: intelektualny – samoopis, odpowiedź na pytanie: „Jaki jestem?”, przekonania na swój temat i negatywny lub pozytywny sposób wartościowania własnych cech i zachowań („Jaki chciałbym być?”); emocjonalny – stopień samoakceptacji lub samoodtrącenia, uczucia, jakie do siebie żywi człowiek, odpowiedź na pytania: „Czy lubię siebie samego? Czy uważam, że zasługuję na miłość? Czy się nienawidzę?”, stosunek osoby do samego siebie zdecydowanie wpływa na zachowanie człowieka, i tak na przykład jeśli uważa się on za osobę gorszą od innych bezwartościową, najczęściej będzie podejmował funkcjonował ograniczająco, destrukcyjne, jak również nawet autoagresyjne, a co ważne – nie dowierzając we własne możliwości – nie będzie angażował się z wysiłkiem w nowe zadania, będzie rezygnował z wyzwań, szczęścia, a upewniał w poczuciu beznadziejności; behawioralny – zachowania osoby wobec siebie, sposób, w jaki się ona traktuje. Nathaniel Branden, pisarz i psychoterapeuta, wylicza sześć filarów poczucia własnej wartości, których rozwijanie ma bezpośredni wpływ na wzmocnienie samooceny. Są nimi:

świadome życie – chęć poznania świata, aktywność poznawcza, gotowość do ciągłego uczenia się i zmiany poglądów, akceptacja tego, czego zmienić nie można oraz dążenie do samopoznania, czyli analizy własnych wad i zalet, kontakt ze swoimi emocjami, potrzebami, wartościami i aspiracjami;

praktyka samoakceptacji – bycie swoim przyjacielem, troszczenie się o siebie, dbanie o zaspokojenie własnych potrzeb, współczucie sobie, dawanie sobie samemu wsparcia;

praktyka odpowiedzialności – poczucie kontroli nad własnym życiem, chęć podejmowania decyzji i liczenia się z ich konsekwencjami;

praktyka asertywności – dbanie o własne prawa i potrzeby, umiejętność wyrażania siebie bez krzywdzenia innych;

praktyka życia celowego – umiejętność określania i realizacji priorytetów zgodnie z własnymi potrzebami i marzeniami;

integralność osobista – życie w zgodzie z samym sobą, z własnymi przekonaniami, wartościami i normami oraz rozwój życia duchowego.

Należy wiedzieć, że nieadekwatna samoocena może stanowić źródło ogromnego cierpienia jednostki. Najczęściej wynika z niewystarczającego poznania siebie, z nikłej samoświadomości. Okazuje się, że osoby wykazujące niedostatki w zakresie oceniania siebie kompensują sobie niedostatki dominacją, agresywnością, brakiem szacunku wobec innych. Zaniżonemu poczuciu własnej wartości może także towarzyszyć częstsze przeżywanie smutku, wstydu, braku pewności siebie, niekorzystne wobec siebie porównywanie się ludźmi, ocenianie się oczami innych poprzez nadmierną samokrytykę i poczucie bezwartościowości, wyznaczanie sobie nieprawdopodobnie trudnych do spełnienia wyzwań. Jak nie trudno się domyślić, zaniżona samoocena w połączeniu z powyższymi cechami i sposobem postepowania mogą być powodem rozwoju depresji. Można powiedzieć zatem w podsumowaniu, że: przekonanie jednostki o własnej wartości i wyjątkowości jest jedną
z najcenniejszych rzeczy, jakie możemy posiadać
(A. StorrSamotność. Powrót do jaźni.)., a poczucie własnej wartości zmienia w głowie przycisk „muszę” na chcę. Niesie spokój i wynikającą z tego spokoju moc. Pozwala nam próbować, czego dusza zapragnie, bo nie osłabiają go ani błędny, ani porażki. Jest bazą, do której zawsze możemy wrócić, kiedy spotykają nas w życiu trudności (T. Mindewicz – PuaczLuz. I tak nie będę idealna.). Pamiętając o tym, warto uczciwie przyjrzeć się swemu poczuciu wartości. I postarać się pracować nad nim, dbając, żeby nie zapominać o szacunku i dobroci dla samego siebie.

Kofta, M., Doliński, D. (2000) Poznawcze podejście do osobowości. [w]: red.
J. Strelau: Psychologia. Podręcznik akademicki. T.2. Psychologia ogólna. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Gdańsk. 

Łaguna, M., Lachowicz-Tabaczek, K., Dzwonkowska, I.: Skala samooceny SES Morrisa Rosenberga – polska adaptacja metody. Psychologia Społeczna 2007;.2,02 (04):164-176.

Wojciszke, B. (2002). Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa.

Wojciszke, B. (2003). Pogranicze psychologii osobowości i społecznej: Samoocena jako cecha i motyw. W: B. Wojciszke, M. Plopa (red.). Osobowość a procesy psychiczne i zachowaniowe. Oficyna Wydawnicza Impuls. Kraków.

Colman, A., M. (2015). A Dictionary of Psychology. Oxford Univesity Press. New York.

Lindenfield, G. (1995). Poczucie własnej wartości. Ravi. Łódź.

Gut, R. (2008). Poczucie własnej wartości. Nowa Polszczyzna, 1.

Murphy, J. (2008). Zdobądź pewność siebie i poczucie własnej wartości. Dom Wydawniczy Rebis. Poznań.

Branden, N. (2007). Jak dobrze być sobą: o poczuciu własnej wartości. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Gdańsk.

Branden, N. (2008). Sześć filarów poczucia własnej wartości. Ravi.  Łódż.

Rosenberg, M. (1965). Society and adolescent self-image. Prinston Uniwersity Press. New York.

Blascovich, J., Tomaka, J. (1991). Measures of self-esteem. W: J. P. Robinson, P.r. Shaver, L. s. Wrightsman (red.). Measures of personality and social psychological attitudes. Volume 1: Measures of social psychological attitudes (s. 115-160). Academic Press. New York.

Dymkowski, M. (1993). Poznawanie siebie. Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN. Warszawa.

Anastazi A., Urbina S. (1999). Testy psychologiczne. : Pracownia Testów Psychologicznych PTP. Warszawa.

Baumeister, R. F., Cambell, J. D., Krueger, J. I., Vohs, K. D. Does high self-esteem cause betterperformance, interpersonal success, happiness, or healthier lifestyles? Psychological Science in the Public Interest, 2003;4,1-44.

Cieślak, K., Praca doktorska: Wybrane cechy psychiczne a sytuacja społeczna osób z ograniczeniem sprawności spowodowanym leczeniem choroby nowotworowej. Poznań, 2018.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Poczucie_w%C5%82asnej_warto%C5%9Bci
https://portal.abczdrowie.pl/jak-podniesc-poczucie-wlasnej-wartosci#

Autorka: dr Katarzyna Cieślak, psycholog, certyfikowany psychoonkolog PTPO i certyfikowany superwizor psychoonkologii PTPO, w 2019 r. zdobyła tytuł doktora nauk medycznych na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, zatrudniona na stałe w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, pracuje jako wykładowca, szkoląc przyszłych lekarzy i inny personel medyczny. Od 14 lat współpracuje z Poznańskim Towarzystwem „Amazonki” i Federacją Stowarzyszeń „Amazonki” wspierając osoby po leczeniu raka piersi oraz szkoląc Ochotniczki i liderki klubów Amazonek. Posiada szeroką wiedzę na temat specyfiki funkcjonowania kobiet z rakiem piersi oraz osób z innymi schorzeniami onkologicznymi.

„Odnaleźć siebie, czyli o kryzysie kobiecości, tożsamości i kryzysie egzystencjalnym w obliczu raka piersi”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Kobiecość to nie są duże piersi,

to nie ta czy inna część ciała.

Seksapil wychodzi z głowy,

zmysłowość jest w zupełnie innym miejscu

i trzeba o tym pamiętać.

Joanna Sałyga „Chustka“

Piersi w naszej kulturze są symbolem kobiecości, kobiecej seksualności i zmysłowości oraz macierzyństwa. Są nacechowanym erotyzmem obiektem kobiecej dumy i pożądliwych spojrzeń płci przeciwnej. Zbyt małe krągłości wpędzają w poczucie niskiej wartości i niepewności w relacjach damskomęskich.

Kobiecość nadwyrężona

Nowotwór piersi ze względu na tę symbolikę uderza nie tylko w cielesność, ale i w składowe elementy kobiecej tożsamości:

  • obraz ciała, czyli to, co myślę o swoim ciele, jak je oceniam, jakie emocje we mnie budzi;
  • poczucie kobiecości, określające w jakim stopniu czuję się kobieco, oraz
  • atrakcyjności seksualnej, czyli jak bardzo widzę siebie jako osobę atrakcyjną w ogóle i atrakcyjną dla swojego partnera/ki. 

Usunięcie całej piersi, czyli mastektomia, w większym stopniu niż operacja oszczędzająca (usunięcie fragmentu piersi) może wpłynąć na to, w jaki sposób postrzegasz i doświadczasz swojej fizyczności: co o niej myślisz, jakie uczucia w Tobie wywołuje. Pojawia się ważne pytanie – czy zaakceptujesz nową siebie?

 Część niewiast jest w stanie szybko poradzić sobie z tą stratą – oczywistym jest dla nich, że priorytetem jest zdrowie, które wymaga poświęceń; inne potrzebują więcej czasu, wsparcia i przewartościowań, by pogodzić się z bezpowrotną utratą dawnego obrazu siebie. Mogą przechodzić swoistą żałobę. 

Część kobiet chce zobaczyć, jak wyglądają bezpośrednio po zabiegu, inne odkładają ten moment na później, gdy będą na to gotowe. Obie reakcje są normalne i dobrze wsłuchać się w siebie i w swoje potrzeby. Oglądanie swojego zmienionego ciała może być bardzo trudne, bo wiąże się z unicestwieniem części siebie i lękiem, czy nadal będę kobieca i atrakcyjna dla obecnego partnera, jeśli jestem teraz w związku, czy przyszłego, kiedy jestem singlem. Okaleczeniu ciała może więc towarzyszyć okaleczenie psychiki. I nawet kobiety, które dotychczas nie przykładały dużej wagi do swoich piersi, w obliczu jej straty odczuwają zagrożenie dla swojej kobiecości. Bo ta kobiecość istnieje w odniesieniu do męskości – partner także przeżywa stratę. I to jego reakcja może zadecydować, jak kobieta poradzi sobie ze zmianą obrazu siebie. Być może jego akceptująca obecność i jego cierpliwa miłość pomoże Tobie z tym się zmierzyć.

Ważne:

W tym trudnym czasie dla Twojej kobiecości:

  1. pamiętaj o szczerej rozmowie z mężem, przytuleniu, pocałunkach, czułym dotyku – ta fizyczna i emocjonalna bliskość da Tobie poczucie bezpieczeństwa i odtworzy zachwiane zaufanie do siebie;
  2. zadbaj o odpowiednio dobraną protezę piersi i stanik, które zwiększą Twoją pewność siebie; a w sytuacji intymnej pomoże atrakcyjna bielizna;
  3. rozważ możliwość rekonstrukcji piersi; dla wielu kobiet jest ona szansą, żeby znowu poczuć się komfortowo w swoim ciele, aby odzyskać kobiecość i pełnię siebie. Pamiętaj jednak, że rekonstrukcja wiąże się z interwencją chirurgiczną i wymaga rekonwalescencji. Zrekonstruowana pierś może być pozbawiona czucia. Brodawkę i otoczkę także możesz odtworzyć. Wykonanie zabiegu przedyskutuj ze swoim partnerem i omów wszelkie za i przeciw z kompetentnym chirurgiem;
  4. a przede wszystkim daj sobie czas, by się z tym wszystkim oswoić;
  5. bądź wyrozumiała dla siebie;
  6. zaopiekuj się swoim ciałem; pielęgnuj troskę i życzliwość wobec niego, bo o b o j e przez to przechodzicie.

Próby kobiecości ciąg dalszy

Ale to nie wszystkie zmiany, jakim musisz stawić czoło. Chemioterapia wiąże się z utratą włosów, także rzęs i brwi, nierzadko z nudnościami i wymiotami, bladością cery. Może także prowadzić do długotrwałego zmęczenia.

A jeżeli przechodzisz hormonoterapię zostaniesz wprowadzona w stan przedwczesnej menopauzy i Twoja płodność zostanie wstrzymana. Jakość życia może znacznie się zmniejszyć, kiedy co dzień towarzyszą Tobie uderzenia gorącą, nocne poty, wzrost wagi, wahania nastroju, suchość w pochwie i utrata pożądania seksualnego, które mogą negatywnie wpłynąć na Twoje życie intymne. Twoje poczucie własnej wartości i kobiecości są wystawione na ciężką próbę. Czując się niepewnie we własnej skórze, nie wiedząc, jak zareaguje Twoje ciało możesz unikać bliskości i seksu, obawiając się, że Twój partner Cię porzuci i znajdzie kogoś bardziej atrakcyjnego. Oczekując negatywnej reakcji z jego strony, możesz nie zauważyć, że On chce Ciebie wspierać i jesteś dla Niego nadal piękna i jedyna. Dlatego zamiast wznoszenia murów – dystansu fizycznego i emocjonalnego, buduj mosty i pozwól na bliskość, czułość, wsłuchaj się w to, co mówi Twoja druga połowa i otwórz się na szczerą rozmowę. Może to, czego się dowiesz mile Cię zaskoczy.

Ważne:

Dla niektórych przedstawicielek płci pięknej to właśnie utrata włosów może być najbardziej stresującym efektem ubocznym leczenia. Ten drastyczny moment, kiedy Twoje zadbane, wypielęgnowane włosy bezlitośnie wypadają, a z bujnej czupryny zostają pojedyncze kępki, może być szokiem. Także dla bliskich: męża i dzieci. Zarówno Ty jak i Twoja Rodzina może potrzebować czasu, by się do tego przystosować. Przewidując to, część niewiast uprzedza ten fakt i decyduje się samemu ściąć włosy lub prosi o to kogoś bliskiego. Pozwala to poczuć choć namiastkę kontroli nad tym, co się wydarza i oswoić się z sytuacją. Dobranie odpowiedniej peruki czy chusty na głowę także może być pomocne. Jeśli jest to dla Ciebie ważne, poproś partnera, by był wtedy z Tobą.

Pamiętaj, że niektórym mężczyznom może by trudno zaakceptować te zmiany; innym może to nie przeszkadzać, czy nawet mogą postrzegać je jako pociągające.

Czepki chłodzące

W niektórych ośrodkach onkologicznych stosuje się specjalne czepki chłodzące podczas chemioterapii, które pomagają zachować włosy. Prowadzą one do zwężenia się naczyń włosowatych w obrębie skóry głowy, dzięki temu do wrażliwych mieszków włosowatych dociera minimalna ilość chemioterapeutyku. Zakładane przy każdej chemioterapii – pół godziny przed rozpoczęciem i zdejmowane półtora godziny po zakończeniu chronią przed

wypadaniem włosów. Ich skuteczność wynosi od 50 do 90 %. Jeśli chcesz zadbać o swój komfort psychiczny w tym zakresie, dopytaj się lekarza prowadzącego, czy w miejscu, gdzie się leczysz, możesz z nich skorzystać.

Ta wielość zmian, pomimo świadomości, że są one p r z e j ś c i o w e ,

może przytłoczyć i wywołać kryzys szczególnie u kobiet, które przywiązują duże znaczenie do swojego wyglądu. Możesz nie chcieć patrzeć na siebie w lustrze, a gdy się na to odważysz zrodzi się pytanie: czy to nadal jestem ja? – pytanie o Twoją tożsamość, sięgające głęboko w Twoje wnętrze, bo właśnie tam należy szukać na nie odpowiedzi.

W poszukiwaniu kobiecości

Co decyduje o mojej kobiecości? Co jest jej i s t o t ą? Czy mój wygląd? Czy moja zdolność do rodzenia dzieci? Czy fakt, że wzbudzam pożądanie i mężczyźni nie mogą oderwać ode mnie wzroku? Czy moja umiejętność dbania o ognisko domowe, o relacje w rodzinie? Czy moja czułość i delikatność? Czy emocjonalność i wrażliwość na odczucia innych? Czy moja odwaga i siła do batalii o swoje życie napędzana troską o najbliższych, by walczyć dla Męża, dla Dzieci? Czy to, że potrafię jak lwica stawać w obronie moich Najbliższych? Czy moja zdolność do przyjmowania tego, co przyniesie los, z łagodnością i akceptacją? Czy umiejętność odkrywania piękna w codzienności? Czy zdolność wykorzystania trudnych doświadczeń do osobistego wzrostu i pogłębienia relacji z Najbliższymi? Czy to, że jestem Tą Jedyną, Wybraną i Kochaną Kobietą dla Swojego Mężczyzny? Odpowiedzi poszukaj we własnym wnętrzu.

Odnalezienie tam istoty swojej kobiecości stanie się jej fundamentem i jednocześnie bogatym źródłem, z którego będziesz mogła obficie czerpać i wyrażać siebie.

Zdolność do regeneracji ma nie tylko ciało, ale także psychika. Niemalże codziennie widzę młodsze i starsze kobiety, które pomimo choroby i leczenia mają błysk w oku, grację w ruchach i emanują kobiecością. Bardziej świadome swojej siły i świadome swojej słabości. Akceptujące siebie takimi, jakimi są. Czują swoją wewnętrzne kobiece piękno i dają temu wyraz w słowach, gestach czy w wyglądzie. To jest możliwe, by w tym kryzysie odnaleźć swoje życiodajne piękno, by się nim cieszyć i się z nim zaprzyjaźnić. W Stowarzyszeniu Amazonki na pewno znajdziesz wsparcie i zrozumienie oraz naoczne przykłady pań, które

z kryzysu choroby wyszły zwycięsko. To jest możliwe.

W poszukiwaniu sensu

Równolegle z odkrywaniem wewnętrznego piękna może trwać proces odkrywania znaczenia i sensu choroby w życiu kobiety.

Doświadczenie raka jako choroby zagrażającej życiu to bolesna konfrontacja z rzeczywistością; z oczywistym faktem, że jesteśmy śmiertelni. W tym bezpośrednim zetknięciu się z grozą śmierci nasze życie nabiera innego znaczenia. Doświadczamy je w wymiarze egzystencjalnym. Zaczynamy zastanawiać się, jaki jest sens naszego istnienia, czy ono daje nam poczucie szczęścia, czy chcemy nadal żyć tak jak dotychczas, czy coś w naszym bytowaniu zmienić. Pytamy siebie – Jak chcę żyć?

Nierzadko kobieta zdaje sobie sprawę, że po zakończeniu leczenia otrzymała „drugie życie” i chce je przeżyć jak najpełniej, jak najlepiej. Wyraziście widzi, co uwierało ją przedtem. Dlatego teraz uważniej słucha s w o i c h potrzeb. Tu często może zrodzić się impuls do diametralnej zmiany sposobu egzystencji, czemu towarzyszy erupcja energii. Inne priorytety i życiowe misje, inna aktywność zawodowa, inne relacje w małżeństwie i rodzinie, odmienne nastawienie do życia:

Kiedy jest czas płaczu, trzeba płakać i otwarcie wyrażać swój ból;

kiedy jest czas spokoju i radości, trzeba się głośno śmiać

i mieć oczy roziskrzone szczęściem!

Choroba może obudzić nasze zepchnięte na dalszy plan pragnienia, nasze marzenia. Bo cóż będzie warte nasze bycie na ziemskiej planecie, kiedy pozbawimy się marzeń, ulegając pragmatyce dnia codziennego, obowiązkom, zobowiązaniom, powinnościom? Życie jest jedyne i niepowtarzalne;

nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy (…).

Żaden dzień się powtórzy,

nie ma dwóch podobnych nocy,

dwóch tych samych pocałunków,

dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wisława Szymborska

W tym zderzeniu ze śmiercią i bezpowrotna przemijalnością, życie nabiera sensu. Przestaje być kolejnym nudnym dniem, w którym staramy się „jakoś zabić czas”, byle do wieczora, byle do weekendu, byle do urlopu etc. Teraz każda chwila staje się wartościowa i chcemy ją przeżywać w pełni, smakować wszystkimi zmysłami. Okazuje się, że dopiero teraz zaczynamy żyć prawdziwe każdą chwilą, tu-i-teraz, ciesząc się i dziękując za nią. Zaczynamy dbać o siebie. Nasze życie staje się ważne przez sam fakt, że jest. I jest autentycznym cudem. Wyostrza się widzenie rzeczy najważniejszych i mniej ważnych. Często więcej czasu poświęcamy Najbliższym i Najważniejszym dla nas osobom.

Czasami powstaje apetyt na życie, by doświadczać tego, czego sobie odmawialiśmy, co odkładaliśmy na później. Choroba jest swoistym doświadczeniem granicznym, które, według filozofa Karla Jaspersa, stawia człowieka w prawdzie wobec samego siebie – pokazuje zarówno wewnętrzną siłę jak i słabość. Bezsilność odsłania obszary, na które nie mamy wpływu, jednocześnie zapraszając do poszukiwania tego, co może być pod naszą kontrolą. Dla wierzących stawia człowieka wobec woli Bożej, nakazując ufność pomimo wszystko.

Osobiste doświadczenie cierpienia może otworzyć drzwi do zrozumienia cierpiących, do poczucia łączności z nimi, do głębokiej empatii wobec nich. Zwykle dostrzegamy, jak nasze trudności, jak nasz ból fizyczny i psychiczny zamyka serca jednych i otwiera serca drugich. Napotykanie wielu dobrych ludzi, doświadczanie ludzkiej życzliwości podnosi na duchu. Odzyskujemy wiarę w dobro w człowieku i jesteśmy za nie wdzięczni. Uzmysławiamy także sobie, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.

Podsumowując, kryzys wywołany nowotworem piersi może zaowocować duchowym wzrostem, życiem pełnym, szczęśliwym, dobrym, empatycznym i sensownym, ale tylko wtedy, gdy spróbujemy zobaczyć chorobę nie przez pryzmat nieszczęścia, ale daru, który otrzymaliśmy, po coś; aby na coś zwrócić uwagę, by coś zmienić, by nareszcie zacząć żyć i cieszyć się takim życiem, jakie mamy.

BIBLIOGRAFIA

https://www.zwrotnikraka.pl/system-chlodzenia-glowy-zapobiegajacywypadaniu-

wlosow-chemioterapii/

Lindemalm C, Granstam-Björneklett H, Bergkvist L, Ojutkangas ML&, Strang P. Existential aspects are neglected in the evaluation of supportintervention in breast cancer patients. Acta Oncologica 2012; 51: 807-809.

Pietrzyk A. Ta choroba w rodzinie. Psycholog o raku. Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2006.

Schover LR. The impact of breast cancer on sexuality, body image and intimate relationship. CA: a cancer journal for clinicians 1991; 41 (2): 112-120.

Swinton J, Bain V, Ingram S, Heys SD. Moving inwards, moving outwards, moving upwards: the role of spirituality during the early stages of breast cancer. European Journal of Cancer Care 2011; 20 (5): 640-652.

Westman B, Bergenmar M, Andersson L. Life, illness and death—Existential reflections of a Swedish sample of patients who have undergone curative treatment for breast or prostatic cancer. European Journal of Oncology Nursing 2005; 10 (3): 169-176.

Autorka: mgr Monika Tobolska, psycholog kliniczny, zatrudniona na stałe w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu. Od 10 lat współpracuje z Poznańskim Towarzystwem „Amazonki” i Federacją Stowarzyszeń „Amazonki” wspierając osoby po leczeniu raka piersi oraz ich bliskich, prowadzi poradnictwo i warsztaty dla par. Posiada szeroką wiedzę na temat specyfiki funkcjonowania kobiet z rakiem piersi oraz osób z innymi schorzeniami onkologicznymi.

„Seks utracony czy seks odzyskany, czyli o parze w poszukiwaniu satysfakcjonującego seksu po raku piersi”

Artykuł powstał w ramach projektu  pt.: „Wydawnictwa dla Amazonek”,  który realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Życie seksualne na manowcach

Diagnoza nowotworu piersi jest jak stanięcie na krawędzi przepaści. Szok! Paraliżujący strach, że ta otchłań bólu i cierpienia, która się przed nami otwiera, może w każdej chwili pochłonąć nas bezpowrotnie, może w każdej chwili odebrać nam ukochaną żonę, wspólną przyszłość, Nas. Zahipnotyzowani ta wizją, pełni lęku mobilizujemy wszystkie siły, by oddalić to śmiertelne niebezpieczeństwo. Mobilizujemy wszystko, co mamy –  czas, energię, miłość, swoje ciało, umysł, ducha, by tym wszystkim przekupić los, aby okazał się dla nas łaskawy. Priorytetem staje się zmaganie z chorobą i walka o zdrowie, które toczy się każdego dnia. Najważniejszą Osoba staje się chora i to przede wszystkim jej potrzeby są zaspokajane. W trakcie leczenia mężczyzna staje się podporą Ukochanej, troszczy się o nią i chroni przed „trudnymi” emocjami, nie obciąża własnymi kłopotami, dba o jej psychiczny komfort. Bardziej niż partnerem staje się jej opiekunem i ochroniarzem.  Przejmuje część jej obowiązków. W obliczu nowych zadań i wyzwań zwykle seks odkładany jest na dalszy plan.

Powoli,  z upływem czasu i zmagań, odzyskujemy równowagę. Kiedy aktywna faza leczenia dobiega końca, potrafimy już pewniej kroczyć na brzegu czeluści i spojrzeć w dół bez zawrotów głowy. I kiedy popatrzymy na to, co jest obok, poza otchłanią choroby, leczenia i śmierci, widzimy nasze życie. Odżywa w nas głębokie pragnienie powrotu do normalności. Chęć, by powrócić także do intymności dzielonej we dwoje. Jednak możemy boleśnie zderzyć się z rzeczywistością odmienioną przez nowotwór i długotrwałą terapię. Moje zmienione ciało- czy nadal jest kobiece, atrakcyjne i zdolne do czucia; Jej zmienione ciało- czy jest rozkoszne i ocieka pożądaniem – pytania nurtują obojgu partnerów. Czy znajdziemy chęć na seks wśród zmęczenia, niepewności, niepokoju i przewlekłego stresu? Czy odnajdziemy drogę do siebie, kiedy nie rozmawiając o tym, co naprawdę ważne i trudne, zamiast więzi budowaliśmy tylko emocjonalny dystans? Czy zdołamy przedrzeć się przez bariery w porozumiewaniu się? Czu uda się nam stanąć naprzeciw siebie bez żadnych masek, w pełni zaufać sobie i poczuć się bezpiecznie? Powrót do życia intymnego jest wyzwaniem, z jakim para musi się zmierzyć. 

Nasz „pierwszy raz” po leczeniu

Pierwszemu seksualnemu zbliżeniu po leczeniu towarzyszy szereg pytań i wątpliwości. Zarówno kobieta jak i mężczyzna czują się niepewnie odnośnie własnej seksualności po tak inwazyjnej terapii. Ta niepewność jest tym większa, im mniej w ich relacjach szczerej rozmowy i im mniej wiedzy o możliwym wpływie leczenia onkologicznego na ich życie intymne (patrz: artykuł Seks ten sam czy inny). Jeśli nie mówimy wprost o naszych potrzebach, to zaczynamy czytać w cudzych myślach i zgadywać oczekiwania partnera/ki. Męski dylemat, czy dotykać Jej piersi, może zostać rozwiązany np. albo unikaniem dotykania tego obszaru ciała, by nie sprawiać bólu i nie ranić (w skrajnym przypadku może nawet dojść do wycofania się z życia intymnego przez partnera, bo nie seks jest najważniejszy, a Jej zdrowie), albo wprost przeciwnie pieszczotami tak jak dawniej, bo wtedy Ona na pewno poczuje się kobieco i atrakcyjnie. W pierwszym przypadku Ona może martwić się, że jej Luby nie gładzi jej atrybutu kobiecości i potraktować to jako potwierdzenie, że jest nieatrakcyjna. Może pojawić się lęk, że małżonek odejdzie. W drugiej sytuacji może nie lubić drażnienia piersi, gdyż to jej przypomina o fizycznych brakach i o chorobie. Ponadto może nic nie czuć w operowanym miejscu. Kiedy „pierwszy raz” będzie naznaczony bólem, co jest prawdopodobne biorąc pod uwagę suchość w pochwie i spadek elastyczności jej ścianek po kuracji nowotworowej, kobiecie spadnie pożądanie, pojawi się lęk przed bólem i oczekiwanie dyskomfortu podczas kolejnego współżycia. Kiedy nadal nie będzie dialogu, napędzi to spirale lęków i niepokojów:

  • u Niej: że jest do niczego, że nie wie, jak mu powiedzieć, że On znajdzie sobie inną partnerkę, że ją zostawi;
  • u Niego: że jest nic nie wart, bo nie potrafi Jej zadowolić i albo poprzestanie na tym poczuciu porażki, albo zacznie się bardziej starać i bardziej naciskać na współżycie, a Ona bardziej go unikać.

Rożne scenariusze, ale każdy z nich łączy zaburzona komunikacja, wynikający z niej emocjonalny i fizyczny dystans oraz ustanie życia seksualnego. Relacja zamiast źródłem ukojenia staje się dodatkowym źródłem stresu, a bliskość ciał kojarzy się z bólem, niezrozumieniem i odrzuceniem. 

Czy jest jakiś ratunek? Czy można zmienić bieg wydarzeń i odzyskać tę niezwykłą wspólnotę dusz i ciał w akcie płciowym?

Wystarczy rozmowa

Komunikacja to kluczowy aspekt relacji, ważny w budowaniu intymności i udanym życiu seksualnym. Mówienie o swoich uczuciach, potrzebach i oczekiwaniach w nowej sytuacji pozwala w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób wznowić aktywność seksualną, a także odkryć nowe sposoby wyrażania i czerpania przyjemności z seksu. Udany seks bowiem sprzyja więzi, a więź sprzyja satysfakcjonującemu współżyciu. Natomiast otwarta komunikacja (także o seksie) umacnia związek i wzbogaca życie intymne pary. Jest niezbędna, by ustalić nową normę życia seksualnego, kiedy dotychczasowa została zaburzona. Jest to odpowiedni moment, by zastanowić się co jest normą w seksuologii. Według tak zwanej „normy partnerskiej”  n o r m a l n e  jest wszystko to, co OBOJGU dorosłym partnerom sprawia przyjemność, jest przez nich akceptowane, nie zagraża ich życiu i zdrowiu i nie narusza norm społecznym. Więc niech Waszym kompasem w tych poszukiwaniach będą Wasze odczucia, Wasze potrzeby, Wasze wartości i  r o z m o w a, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. 

Rozmowa jako podstawa konstruktywnych zmian

Badania pokazują, że pary, u którym codziennością jest otwarty dialog o seksie częściej kochają się, a panie częściej przeżywają orgazm niż w związkach bez konwersacji. I pomimo że taki dyskurs może na początku być trudny, krępujący, warto się odważyć. Z czasem bowiem będzie nam coraz łatwiej. A korzyści dla naszego życia intymnego będą nie do przecenienia

Podstawowe zasady otwartej komunikacji o seksie: 

  1. Odpowiedni czas

Najlepszym czasem nie jest ten w sypialni. Znajdźcie odpowiednią dla Was chwilę poza sypialnią na rozmowę o życiu intymnym. Niech Wasz dialog nie będzie ostatnim punktem programu dnia. Gdy będziecie wypoczęci, wspólny czas będzie bardziej owocny.

  1. Odpowiednie miejsce. 

Zadbajcie o to, by nic i nikt Was nie rozpraszało. Wyłączcie telefony, telewizor, komputer.

  1. Komunikacja pozytywna.

Mówcie, co wam się podoba, co sprawia przyjemność, czego chcielibyście spróbować, a nie to co partner/ka robi źle. 

Lubię, kiedy, dotykasz mnie w taki sposób….. Podoba mi się, gdy…

Partner/ka doceni te informacje. Będą one drogowskazem do obopólnej przyjemności i doświadczenia radości z brania i dawania rozkoszy. 

  1. Komunikacja ja, zamiast ty.

Ty nigdy nie…(nie mówisz, że mnie kochasz); Ty zawsze… (myślisz tylko o sobie); Ty jesteś… (egoistą, głupia, nierozsądny etc). Czy te słowa  brzmią znajomo: Ty zawsze… Ty nigdy…, Ty jesteś…. Ta bolesna krytyka, kiedy całe zło świata upatrujemy w partnerze/partnerce a nie w sytuacji, prawie zawsze wywołuje reakcję obronną: A Ty… (też nigdy nie mówisz, że mnie kochasz; też jesteś egoistą). W efekcie nie rozwiązujemy konfliktu, ale go eskalujemy. Jednakże można mówić inaczej- w kategoriach JA, kiedy opisujemy nasze uczucia w związku z określoną sytuacją i wyrażamy swoje potrzeby w formie prośby. Po pierwsze, opiszmy    s y t u a c j ę  , po drugie nasze uczucia z nią związane, a po trzecie wyraźmy prośbę.

1) Kiedy nie słyszę „Kocham Cię” (opis sytuacji, zachowania);

2) czuję się niepewnie i zaczynam wątpić, czy mnie kochasz (Twoje uczucia).

3) Proszę, mów do mnie „kocham cię” częściej. Bardzo tego potrzebuję. (prośba). 

Jak podsycać namiętność w związku:

  1. Otwarcie rozmawiajcie, nie tylko o seksie, ale także o swoich emocjach, myślach, potrzebach, problemach, refleksjach, marzeniach. W  tym dzieleniu rodzi się bliskość, więź, wzajemne zrozumienie. Poznajemy swoje potrzeby i możemy je zaspokoić. 
  2. Umawiajcie się regularnie na romantyczne randki. Zaaranżujcie je, wybierzcie odpowiedni ubiór, miejsce, czas.
  3. Pamiętajcie, by mówić „KOCHAM CIĘ”, kiedy to autentycznie czujecie.
  4. Wyrażajcie sympatię, czułość, uznanie. Powiedzcie, co się Tobie podoba w drugiej połowie, co lubicie, co podziwiacie.

U kobiety pożądanie jest barometrem tego, co dzieje się w jej  życiu i związku. Jeśli nie jest wypoczęta, zdrowa i szczęśliwa, jeśli nie czuje się wspierana i kochana nie będzie miała ochoty na seks.

  1. Drobne gesty (słowa, podarunek etc.) to podstawa udanego związku. 
  2. Korzystajcie z czułego dotyku i przytulajcie się. 
  3. Zadbajcie o namiętny pocałunek – przeznaczcie na niego minimum 6 sekund. Usta to najbardziej odsłonięta erogenna cześć naszego ciała. Kiedy się całujecie w ten sposób powstaje koktajl neuroprzekaźników i hormonów- min. dopaminy czy oksytocyny, które sprawiają, że czujecie się dobrze, że czujecie się dobrze         r a z e m. Niech namiętny pocałunek stanie się Waszym rytuałem, kiedy rano się rozstajecie i wracacie do siebie na przykład po pracy. 

Jako podsumowanie

Choroba onkologiczna i jej leczenie jest sytuacją szczególnie trudną i zwykle prowadzi do kryzysu. Jednak każdy kryzys oprócz zagrożeń niesie ze sobą także szanse rozwoju indywidualnego i rozwoju pary. Może przybliżyć partnerów i wydobyć z ich relacji to, co najlepsze. Aby tak się stało:

  • zadbajcie o otwartą i bezpośrednią komunikację;
  • pamiętajcie, że pomimo nowych ról opiekuna i osoby wymagającej opieki, nadal jesteście partnerami; oboje macie swoje potrzeby, wiec troszczcie się o siebie nawzajem;
  • pogłębiajcie Waszą więź każdego dnia przez drobne gesty.  

Leczenie może wpłynąć na każdy aspekt seksualności. To od Was zależy, czy seks po raku będzie seksem porzuconym, ograniczonym przez chorobę i terapię czy seksem odzyskanym i odkrywanym na nowo.

10 sposobów na rozwój życia seksualnego po raku  

1. Wyrażaj miłość i docenienie partnera/ki na co dzień.

Czuły dotyk, komplement, dobre słowo zabierają tylko chwilę, ale stosowane kilka razy w ciągu dnia są w stanie zmienić nastrój w związku i pogłębić relację.

Zadaj sobie poniższe pytania:

W jaki sposób dajesz do zrozumienia, że partner/ka jest dla Ciebie    ważna/y? 

W jaki sposób wyrażasz o Nią/Niego swoją troskę?

Jak uwodzisz Ją/Jego?

Jak dajesz do zrozumienia, że Ona/On jest dla Ciebie atrakcyjny/a?

2. Zadbaj o relaks, by być w pełni obecnym podczas fizycznej bliskości. Stan relaksu stwarza warunki do pełnego odczuwania aktu seksualnego, ponieważ wzrasta wrażliwość ciała na bodźce. Pomocne mogą okazać się: przyciemnione światło, zapalone świece, zapachy, atrakcyjna bielizna, muzyka – wszystko, co podsunie wyobraźnia – by czuć się dobrze i komfortowo.  

3.Zmysłowy dotyk. 

Myśl o kontakcie intymnym jako okazji, by dzielić bliskość i przyjemność dotyku. Nie traktuj go jako wyczynu czy zadania, które ma prowadzić do orgazmu lub wykazania się. Pozwól sobie pozostać na etapie dotyku, bez presji na współżycie seksualne.

Doświadczaj fizycznej bliskości wyrażonej przez przytulenie, pocałunek, dotyk, głaskanie.

Odkrywaj partnerkę/partnera wszystkimi zmysłami: wzrokiem, słuchem, dotykiem, węchem, smakiem. 

Wykorzystaj masaż, aby doświadczać przyjemności z fizycznej bliskości i poznać własną seksualność i ciało partnera/ki.

Powiedz partnerowi/rce, jeżeli są obszary ciała, które na ten moment, nie chcesz dotykać (np. części ciała po operacji etc.). 

Mów, co dla Ciebie jest przyjemne, a co nie. Uczcie się nawzajem, jak sprawiać sobie przyjemność 

Ciesz się z BRANIA i DAWANIA rozkoszy i bliskości.

4.Tu-i-teraz.

Podczas współżycia całą uwagę skup na fizycznej i emocjonalnej więzi. Bądź tu i teraz i ciesz się tym. Nie roztrząsaj niezałatwionych spraw, problemów czy zaległych konfliktów. 

5. Kochaj się, kiedy jesteś najbardziej wypoczęty i zrelaksowany, a jeżeli bierzesz leki przeciwbólowe, to w czasie największej ochrony przed bólem. Nie czekaj z seksem do wieczora, do soboty, do zakończenia nocnych wiadomości.

6.  Pamiętaj, aby być przede wszystkim partnerem, a nie opiekunem kobiety. 

7.  Spodziewaj się, że mogą pojawić się trudności w powrocie do seksu i rozmawiaj o tym. Pamiętaj, że ciało może inaczej reagować; daj sobie czas, bądź dla siebie wyrozumiała. Nie zawsze wszystko musi się udać od razu. 

8. Jeżeli czujesz się nieatrakcyjna, zwróć uwagę na pozytywy, nie pozwól aby lęk przed odrzuceniem przez partnera był wymówką do emocjonalnego i fizycznego wycofania się.

9. Jeżeli doświadczasz problemów np. z suchością pochwy lub odczuwasz ból przy stosunku, to skonsultuj się ze specjalistą o możliwościach leczenia. Lubrykanty czy środki nawilżające mogą znacznie poprawić komfort współżycia, podobnie jak zmiana pozycji podczas kontaktu intymnego. Warto EKSPERYMENTOWAĆ i szukać optymalnych pozycji dla WAS.

10. Trudności seksualne mogą wynikać z wielu przyczyn, zatem jeśli jedna próba leczenia nie powiedzie się, to idź ponownie do specjalisty lub wypróbuj inna metodę. 

Powrót do życia seksualnego po raku piersi może być długotrwałym procesem. Bądźcie cierpliwi, wyrozumiali i wytrwali w tym procesie.

BIBLIOGRAFIA

Baucom DH, Porter LS, Kirby JS, Gremore TM, Keefe FJ: Psychosocial issues confronting young women with breast cancer. Breast Disease 2006; 23, 103-113

Gottman  Julie, Gottman John, Osiem randek, czyli jak ze sobą rozmawiać, żeby stworzyć szczęśliwy związek, Znak Horyzont Kraków 2020.

Rubio-Aurioles E: The impact of cancer on the Partner’s Sexuality; IN: Sexual Health and Cancer; 2011; Mulhall, J.P.; Incrocci, L.; Goldstein, I.; Rosen, R. (Eds.); 2011, p. 383-395. Humana Press, London

Walsh SR; Manuel JC, Avis NE: The Impact of Breast Cancer on Younger Women’s Relationships With Their Partner and Children.Families, Systems, & Health 2005; 23 (1): 80-93

Autorka: mgr Monika Tobolska, psycholog kliniczny, zatrudniona na stałe w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu. Od 10 lat współpracuje z Poznańskim Towarzystwem „Amazonki” i Federacją Stowarzyszeń „Amazonki” wspierając osoby po leczeniu raka piersi oraz ich bliskich, prowadzi poradnictwo i warsztaty dla par. Posiada szeroką wiedzę na temat specyfiki funkcjonowania kobiet z rakiem piersi oraz osób z innymi schorzeniami onkologicznymi.

slot demo
https://jdih.menlhk.go.id/slot-gacor-online/
https://www.oceanic-saunas.eu/rtp-live/
https://majorzeman.eu/slot-demo/
https://www.psychopsy.com/toto-sgp/
https://www.oceanic-saunas.eu/slot-demo/
https://www.rioquente.com.br/slot-demo/
https://www.parcoursmetiers.tv/uploads/slot-demo/
https://chavancentre.org/slot-demo/
https://drift82.com/togelsgp/